[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Oczywiście, że nie. A ty?
- Ja byłem - oznajmia niedbale. - Zszedłem tam, żeby ratować pewnego szczeniaka. To nie
trwało długo.
Gisele jest oszołomiona.
- Zszedłeś do Otchłani, żeby ratować psa?
Devon śmieje się.
- Nie, człowieka. Dziecko. Małego chłopca.
Ona patrzy na niego z podziwem.
- I wróciłeś żywy? Och, Devonie March, jesteś bardzo odważny.
On uśmiecha się. Cieszy się, że zrobił na niej wrażenie, szczególnie po tym jak ubiegła go,
załatwiając demona.
- Wiesz - mówi do niej - to musi być naprawdę fajne, mieć rodziców ze Skrzydła Nocy i
chodzić do szkoły czarodziejów. Ja przez całe życie musiałem się zastanawiać, skąd mam magiczne
umiejętności i dlaczego potrafię robić rzeczy, których inne dzieci nie umieją.
- Pewnie było ci bardzo ciężko. - Gisele uśmiecha się do niego. Blask księżyca rozświetla jej
twarz. - Powiedz mi, Devonie March. Masz jakÄ…Å› oblubienicÄ™?
- Oblubienicę? Pytasz, czy jestem zaręczony?
Ona kiwa głową.
- No cóż, tam, skąd pochodzę, czternaście lat to zbyt młody wiek, żeby o tym myśleć.
Jednak rzeczywiście mam dziewczynę. - Uśmiecha się. - Jesteś do niej bardzo podobna.
Gisele zdaje się rozważać jego słowa.
- I zamierzasz wrócić tam, skąd przybyłeś? Do tej dziewczyny?
Devon wzdycha.
- Mam nadzieję. Tylko nie wiem, jak to zrobić.
Gisele ujmuje jego dłoń.
- Może pojedziesz ze mną do mojego kraju. O tej porze roku jest tam pięknie. Kwitną
tulipany. Można pływać łódkami po kanałach...
Devon rumieni się i próbuje zmienić temat:
- Powiedz mi, czego uczą w szkole Skrzydła Nocy? Czy uczą o...
W tym momencie dostrzega coś po drugiej stronie ulicy. Jakiś niewielki kształt, skryty w
mroku. Promień księżyca nagle ukazuje, co - a raczej kto - to jest.
Bjorn Forkbeard.
Devonie! - Woła Gisele. - To tylko gnom!
On jednak biegnie ulicą za małym człowieczkiem. Nie zważając na jego okrzyki, Bjorn nie
zatrzymuje siÄ™ i ginie w mroku.
Gisele dogania Devona.
- Czego od niego chcesz?
- Ja go znam - mówi niej Devon.
W pierwszej chwili był skłonny uznać to nadzwyczajne podobieństwo za czysto
przypadkowe. W końcu chyba każdy mieszkaniec Kruczego Dworu miał tutaj swojego sobowtóra.
Dlaczego nie miałby mieć go Bjorn?
Zaraz jednak przypomniał sobie, że tamten Bjorn z przyszłości ma sześćset sześćdziesiąt
dwa lata. To oznaczało, że teraz, w 1522 roku, już żyje. Ten gnom, którego Devon zobaczył, to nie
jego sobowtór, ale sam Bjorn.
- Mam powody podejrzewać, że sprzymierzył się z Isobel - mówi Devon do Gisele. -
Widziałem, jak przywoływał duchy, mieszając wywar w kotle. Sprzymierzył się z nią. Jestem
pewien.
- Zatem powinniśmy powiedzieć o tym moim rodzicom i innym czarodziejom Skrzydła
Nocy - proponuje Gisele, chwytajÄ…c go za kaftan.
On pochyla siÄ™ nad niÄ….
- Co jest? Chwytasz latające małpy za skrzydła, a boisz się małego gnoma?
Gisele jeży się.
- Wcale siÄ™ nie bojÄ™, Devonie March.
- To chodz ze mnÄ….
- Pójdę.
- Dobrze.
Podejmują pościg. Devon podejrzewa, że spotkanie z Bjornem nie jest czysto przypadkowe.
Devon miał odkryć jego obecność i powiązanie z Isobel. Nabiera przekonania, że to Bjorn
sprowadził Isobel do Kruczego Dworu, tak jak uprzednio Simon sprowadził Szaleńca. Bjorn równie
rozpaczliwie jak Simon pożąda władzy - takiej władzy, jaką może zdobyć, tylko pomagając
Apostacie otworzyć Otchłań.
- Wszedł tam - mówi Gisele. - W drzwi tej tawerny.
Devon też to widział. Usiłuje uchylić ciężkie dębowe drzwi, które z taką łatwością otworzył
Bjorn.
- Te gnomy są bardzo silne - mówi Devon do Gisele. - My jednak dysponujemy magią.
Gnomy jej nie mają. Odsuń się, proszę.
Majestatycznie macha ręką, usiłując otworzyć drzwi siłą woli. Ani drgną. Mocy nie wolno
używać w celu wywierania wrażenia, przypomina mu Głos. Devon pojmuje, że wciąż nie może
pogodzić się z tym, że Gisele ubiegła go w walce z demonem, i chciał popisać się przed nią swymi
magicznymi umiejętnościami.
- Może ja spróbuję? - Pyta dziewczyna.
- Nie - mruczy Devon i napiąwszy mięśnie, otwiera drzwi. - Pewne rzeczy lepiej robić bez
pomocy magii.
Drzwi uchylają się i oboje wślizgują się do ciemnego pokoju.
- Ależ tu zimno - mówi Gisele, dygocząc.
Devon próbuje się rozejrzeć.
- Szkoda, że nie mam latarki.
- Potrzebne ci światło? - Pyta Gisele. - Oto jest.
Pstryka palcami i nagle w pokoju pojawia się sto świec, płonących migotliwym złotym
światłem. Devon spogląda na dziewczynę.
- Jak ci się to udało? Moje umiejętności nie są równie niezawodne.
- Musisz ćwiczyć, Devonie March. Teraz bądz czujny.
W blasku świec widać tylko drewniane beczki. Do Sali wiodą jedne drzwi, więc Bjorn nie
mógł wymknąć się z niej niepostrzeżenie.
- Ten gnom jest sprytny - mówi Devon. - Nie zdziwiłbym się, gdyby schował się w jednej z
tych beczek. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl