[ Pobierz całość w formacie PDF ]

życzenie.
 Tęskniłem za tobą, maleńka.
Poczułem, jak wypuszcza powietrze i ściska mnie mocniej.
 Ja za tobą także, Rome. Tak się cieszę, że wróciłeś&
Cóż, tak naprawdę nie do końca wróciłem  nie w tym sensie
 ale jakimś cudem na niektóre kwestie otworzyły mi się oczy i
zdałem sobie sprawę, co ostatnio traciłem. Shaw miała rację.
Zawsze byłem porządnym synem, godnym zaufania starszym
bratem, kimś, na kogo można liczyć. Wciąż taki byłem, ale teraz
pojawiły się rzeczy, które sprawiły, że było mi ciężko, a innym
trudno było ze mną wytrzymać. A mimo to miałem bliskich, którzy
nadal mnie kochali  nawet jeśli nieco inaczej niż wcześniej;
miałem cholerne szczęście, że tak jest. Wiedziałem, że
powinienem przestać traktować tę miłość jako coś, co mi się
należy z urzędu i  tak jak powiedziała Cora, przestać czuć się
winnym z powodu tego, że mi się poszczęściło.
CORA:
Minął tydzień od dnia, w którym postanowiłam przestać być
wredną małpą  cały tydzień, spędzony bez najmniejszej myśli o
Jimmym i jego ślubie, nie mówiąc już o szpiegowaniu na
Facebooku  i tydzień, który przesiedziałam jak na szpilkach,
czekając, aż Straszna Trójca zacznie mnie ciągnąć za język i
wypytywać o szczegóły wizyty wielkiego brata Archera& jednak
tak się nie stało. Najwyrazniej sama idea, że Rome i ja
moglibyśmy być dla siebie kimś innym niż śmiertelnymi wrogami,
była nie do pomyślenia i poza kilkoma cierpkimi słowami od
Ayden i dziwnymi spojrzeniami ze strony Shaw nie zauważyłam
nic dziwnego. Gdyby tylko wiedzieli, że niańczenie pijanego w
sztok Rome a skończyło się czymś zupełnie innym& nie
wyłgałabym się tak łatwo. Kiepsko tylko, że nie mogłam przestać
o tym  czymś zupełnie innym myśleć  niezależnie od tego, co
robiłam.
Rome zajrzał raz do salonu, żeby podrzucić Nashowi
komórkę, której ten zapomniał z domu  a potem drugi, żeby
zapytać Rule a, czy nie mógłby podskoczyć do baru, w którym
spędzał teraz najwyrazniej większość czasu i pomóc zrywać
podłogi. Za każdym razem był aż do bólu miły i zachowywał się
całkowicie naturalnie. W jego słowach nie było śladu podtekstu ani
zawoalowanych sugestii. Zachowywał się, całkiem jakbyśmy
wcale nie wylądowali razem w łóżku i nie przeżyli kosmicznie
upojnego seksu  i niepomiernie mnie to wkurzało! Tym bardziej
że za każdym razem, kiedy go widziałam, przypominałam sobie
tylko, jakie z niego ekstraciacho. To nie było w porządku!
Szczęście w nieszczęściu, iż to ja powiedziałam, że tamto nic nie
znaczyło, ale byłam zła, że zachowuje się, jakby nie zrobiło to na
nim najmniejszego wrażenia. Odreagowywałam jeszcze większą
ironią i lekkomyślnością niż zazwyczaj, jednak to także spływało
po nim jak woda po kaczce.
Tego wieczoru, po wyjątkowo ciężkim dniu w pracy,
siedzieliśmy wszyscy w Cerberusie, popijając drinki i czekając na
koncert zespołu Jeta. To był zwykły sobotni wieczór  z tą różnicą,
że zamiast bawić się z przyjaciółmi, byłam bez reszty skupiona na
próbach niezwracania uwagi na Rome a i jakąś laskę w skórzanych
spodniach, która wyglądała, jakby lada chwila miała mu wskoczyć
na kolana. Wiedziałam, że nie powinnam się tym przejmować, bo
w zasadzie ledwo się przecież znaliśmy, ale mimo to dużo wysiłku
kosztowało mnie (a nie należę do szczególnie cierpliwych osób),
żeby nie podejść do nich, nie nawrzeszczeć na Rome a i nie udusić
tej zdziry jej tandetnym naszyjnikiem. Musiałam jednak przyznać
Rome owi, że  na swoje szczęście!  nie wyglądał na
zainteresowanego śliniącą się do niego laską, jednak nie sprawiał
także wrażenia, że zamierza ją spławić. Miałam ochotę iść tam i
wylać im na łby dzbanek piwa.
 Co jest, marudo?  Moje ponure rozmyślania przerwał
rozbawiony głos Rowdy ego, więc oderwałam wzrok od Rome a i
spojrzałam na niego. Jet zaciągnął Ayden za scenę, wmawiając jej,
że powinna koniecznie zobaczyć tamtejszą łazienkę, a Shaw i Rule
byli pogrążeni w rozmowie z Nashem o Philu, którego od tygodnia
nikt nie widział w salonie. Zaczynaliśmy się o niego martwić.
Rome zabawiał gadką-szmatką Kobietę Kota, więc zostaliśmy
tylko ja i Rowdy. Mogło być gorzej, ale w tej chwili poddawanie
się taksującemu spojrzeniu Rowdy ego było ostatnią rzeczą, na
jaką miałam ochotę.
 Nie marudzę. Po prostu jestem zmęczona. Miałam ciężki
dzień.
Rowdy uniósł jasną brew i sięgnął po swojego coorsa.
 Od tygodnia jesteÅ› jakaÅ› przybita i opryskliwa  to do
ciebie niepodobne.
Wzruszyłam tylko ramionami, licząc po cichu na to, że moje
milczenie sprawi, że przestanie drążyć temat, ale w tej samej
chwili laska podrywająca Rome a odrzuciła głowę do tyłu i
roześmiała się tak głośno, że musiałam ugryzć się w język, żeby
nie zacząć wrzeszczeć.
 Nie wierzę, czyżby Rome opowiedział kawał?  warknęłam
tylko.  Przecież on nawet nie ma poczucia humoru!  Zdawałam
sobie sprawę, że zrzędzę, ale nie mogłam nic na to poradzić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl