[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do czynienia... Czy jest pan tam jeszcze, panie Stadler?
- zakrzyknÄ…Å‚ w stronÄ™ drzwi.
Cole pojawił się niemal od razu. Jenny mogłaby przy-
siąc, że podsłuchiwał pod drzwiami.
- Jak wygląda w Kolorado wydawanie licencji małżeń-
skich? - zapytał.
- Dlaczego pytasz go o to?! - krzyknęła Jenny. - Nie
ma sposobu, żeby mnie zmusić...
Jared przerwał jej.
- W Cripple Creek wydawaniem licencji zajmuje siÄ™
Urząd Cywilny na West Bennett. Nie trzeba czekać. Do-
stajesz dokument od ręki i jest ważny przez trzydzieści dni.
Kosztuje dwadzieścia dolarów.
Cole uśmiechnął się.
- Dobrze siÄ™ pan orientuje w tych sprawach.
Jared odwzajemnił uśmiech.
- Sam nie tak dawno się żeniłem. I co na to powiesz,
siostro?
- Na co? - Nadal miała wrażenie, że obaj mężczyzni
działają w zmowie.
- Na temat licencji małżeńskiej - wyjaśnił Cole.
S
R
- Po co się fatygować? - Podniosła wzrok. - I tak się
do niczego nie przyda. Stracisz dwadzieścia dolarów i po
co ci to?
- Zaryzykuję. W razie gdybyś zmieniła zdanie, będę
gotów.
- Nigdy nie zmieniam zdania.
- Możemy się założyć.
Powiodła wzrokiem po ich twarzach, była kompletnie
załamana.
- Mam dość tej rozmowy. Czy wy obaj możecie wre-
szcie sobie pójść?
- Ja nie mogę - rzekł Jared. - Lara wzięła samochód,
a stąd jest za daleko, żebym miał ochotę iść pieszo.
- Jestem pewna, że Cole nie będzie miał nic przeciwko
temu, żeby cię podwiezć... - powiedziała i niemal od razu
pożałowała tych słów. Ale to już nie mogło zaszkodzić.
I tak zdążyli połączyć siły przeciwko niej.
- Oczywiście, będzie to dla mnie prawdziwa przyje-
mność. - Cole od razu wykorzystał okazję.
Patrzyła na nich, jak razem, ramię w ramię, przechodzą
przez podwórko, rozmawiając jak starzy przyjaciele.
Jej brat, jej własny brat ją zawiódł. Ledwie mogła w to
uwierzyć.
Cole przyszedł do niej jeszcze tego samego wieczoru.
Akurat kładła dziecko spać. Kiedy chłopiec zobaczył, kto
stoi na werandzie, wyskoczył z łóżka w piżamie i podbiegł
do niego w podskokach.
- Czy przyszedłeś przeczytać mi bajkę? Poczytasz mi
do snu?
- Tak i jeszcze raz tak. - Wziął chłopca na ręce i lekko
S
R
podrzucił go w powietrze. - Twoja mama z pewnością nie
będzie miała nic przeciwko temu.
Miała bardzo dużo przeciwko temu, ale wiedziała, że
nie powinna się sprzeciwiać.
Słyszała, jak Cole całuje policzek jej syna, jak szepcze,
że go bardzo, ale to bardzo lubi... Stawali się sobie coraz
bliżsi i nie mogła temu zapobiec.
Kiedy powrócił do salonu, mruknęła:
- Mam nadzieję, że nie zamierzasz wprowadzić tego
w zwyczaj.
- W zwyczaj? Czy to coś złego czytać własnemu syno-
wi bajki na dobranoc?
- Cicho, nie nazywaj go w ten sposób. Mógłby usły-
szeć i... - Rzuciła przestraszone spojrzenie w stronę poko-
ju dziecięcego.
- Mam do ciebie sprawÄ™.
- A ja nie mam do ciebie żadnej sprawy. Idz już, Cole.
- Musimy porozmawiać, Jenny. Chcę mu powiedzieć,
kim jestem.
- Nie! - Aż podskoczyła.
- Tak. Wcześniej czy pózniej, on i tak się dowie. Ma
prawo wiedzieć, kto jest jego ojcem.
- Nie, nie teraz. To będzie dla niego wielkie przeżycie.
Musimy go przygotować, żeby nie było to dla niego stre-
sem - mówiła gorączkowo.
Nadal planowała ucieczkę. Nie chciała, żeby J.C. do-
wiedział się, kto jest jego ojcem. Na pewno byłoby dla
niego szokiem, gdyby poznał ojca i jeszcze raz go stracił.
Jeśli Jared nie zechce pożyczyć pieniędzy, myślała Jenny,
trzeba będzie sprzedać pierścień.
- Nie wiem, jak długo z tym wytrzymam - zdenerwo-
S
R
wał się Cole. - Muszę powiedzieć mu, że jest moim synem,
i że bardzo go kocham.
- Jeżeli naprawdę go kochasz, poczekaj z tym jeszcze
trochę, błagam cię, proszę cię, Cole, poczekaj, aż będę
pewna, że to właściwy moment.
- Czy kiedykolwiek będziesz tego pewna? Obawiam
się, że nigdy.
- Tak... oczywiście. - Miała nadzieję, że zabrzmiało to
szczerze.
Spojrzał na nią z namysłem. Nie wierzył jej. Nagle jego
bursztynowe oczy rozbłysły.
- Zawrzyjmy umowÄ™.
Pomyślała, że znowu coś knuje.
- JakÄ… umowÄ™?
- Jeśli pojedziesz ze mną do Urzędu Stanu Cywilnego,
powstrzymam siÄ™ jakiÅ› czas z powiedzeniem J.C. prawdy.
- To szantaż.
- Tak sądzisz? - Uśmiechnął się pobłażliwie. - Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl