[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nadludzkiej mocy zdolnej je produkować) może być biologicznie wrodzona we wszystkich rasach, a
może nawet u niektórych gatunków ssaków, które nie są człekokształtne. Taka przynajmniej jest teza,
nad którą często się zastanawiałem. Wielu czytelników prawdopodobnie zna główną pracę Eugene
Maraisa "Dusza małpy człekokształtnej" [The Soul of the Ape] (np. pawiany ang. baboons powiedziano
mi, iż ta błędna nazwa pochodzi z przekładu z języka afrykanerskiego, w którym termin ten ma wyraz
opisujący człekokształtne i większe małpy), ale być może nie widzieli jego wcześniejszej i dużo krótszej
pracy, przetłumaczonej i opublikowanej niedługo po jego śmierci pod tytułem "Pawiany - moi przyjaciele"
[My Friends, the Baboons].
W niej Marais pisze, że kiedy wraz z asystentem obserwowali kolonię pawianów i udało im się nawiązać
z nimi przyjazne relacje, jednej nocy obudziła ich bezprecedensowa wizyta dominujących samców,
oligarchów pawianiej grupy. W końcu zrozumiał, że zapraszali go do swojej jaskini, i idąc za
przewodnikami dotarł do jakby sypialni grupy, gdzie zobaczył samice opłakujące potomków, które
widocznie zmarły z powodu jakiejś epidemii. Z tego co wywnioskował Marais, zaproszono go w nadziei,
że zdoła ożywi
zmarłe pawiańskie dzieci, przywróci im życie. Panował smutek, a kiedy opuścił jaskinię słychać było
wycie, nie dokonał oczekiwanego cudu. Anatole France napisał bardzo wiarygodny esej o psach, które
ludzi uważają za swoich bogów z nabożnością, która, jak mówi France, niekoniecznie różni się od
religijnej pobożności istot ludzkich, poza tym, że psy mogą widzieć i dotknąć swoje bóstwa i wiedzą iż
one istnieją, podczas gdy ludzie muszą się zadowolić wytworami wyobrazni.
Musimy wziąć pod uwagę możliwość, że nasza rasa, choć inna, oczywiście, ze względu na unikalną
zdolność do prowadzenia badań naukowych, może mieć również szczególną (i być może pokrewną)
skłonność do, lub pragnienie, wierzenia religijnego. To czyni nas podatnymi na liczne oszustwa i
naciąganie, zwłaszcza rodzaju typowo, być może instynktownie, wykreowane przez %7łydów. Uważam, że
jest dużo prawdy w definicji i opisie Spenglera faustiańskiej duszy naszej cywilizacji, która tęskni za
nieskończonością jak za swoją kochanką [francuski: idee maitresse]. Nieskończoność może być tak
ziemska jak i przestrzenna, i łatwo jest zobaczyć, że ta skłonność mentalności rasowej naturalnie
produkuje bardzo silne pragnienie nieśmiertelności. Jak powiedział Nietzsche w swoim hymnie o
północy: "Każda rozkosz pragnie wieczności" [niem. Doch alle Lust will Ewigkeit, will tiefe, tiefe
Ewigkeit!]
read
XII. Chrześcijaństwo
Na poprzednich stronach unikałem szczególnych przemyśleń o chrześcijaństwie, choć z tego co
doświadczyłem z moich prac,około 15% chrześcijan jest wystarczająco czujnych by zobaczyć moje
zaangażowanie. implications
In the preceding pages I have avoided specific consideration of Christianity, although, so far as I can
judge from experience with my own writings, about 15% of the Christians are alert enough to see my
implications.
Uważam, że czuję większą sympatię do chrześcijaństwa niż wyobrażają sobie moi czytelnicy, bo nie
tylko uznaję je za religię, która od dawna stanowiła część naszej cywilizacji i wyprodukowała takie
wspaniałe pomniki jak wielkie katedry, ale również uznaję ją za pociechę i dobrodziejstwo dla
zdecydowanej większości naszych narodów i żałuję, że tak wielu musi dawać sobie radę bez niej. (Jest
to coś zupełnie inne od użyteczności społecznej nadprzyrodzonych sankcji, które mogą być nieodzowną
podstawą powszechnie akceptowanej i wyznawanej moralności.) Moje uczucie dla chrześcijaństwa
wyraża się w tym co uważam za jeden z najlepszych wierszy Sir Williama Watsona "Cmentarz" [The
Churchyard]:
Zbłądziłem daleko w drzewa
I po upale i oślepiającym świetle
Doszedłem do progu starego cmentarza:
Cisy wydawały się modlić.
A wokół mnie były prochy;
I przemijające światło; i Spoczynek;
I nieskończony patos ludzkiego zaufania
Do Boga, którego nie zna żaden człowiek.
To ten nieskończony patos głęboko mnie porusza.
To łzy naszych nieszczęść, jeśli pamiętasz Wergiliusza.
Zanim rozważymy chrześcijaństwo vis a vis żydowska strategia przetrwania, pozwolę sobie najpierw
przedstawić dwa uogólnienia:
(1)Moc i wartość religii nie ma nic wspólnego z osobowością czy uczciwością jej twórcy. Najlepszym tego
przykładem są mormoni, którzy obecnie są najsolidniejszym i najtrwalszym kultem w Ameryce, i któremu
udało się dłużej niż każdemu innemu kościołowi odpierać zarazliwy rozpad, który szybko zredukował
wszystkie inne, z wyjątkiem pewnych małych, rozproszonych i nieskładnych kościołów
fundamentalistycznych i pewnych ośrodków tradycjonalistycznych katolików, do zasługującej na pogardę
szarlatanerii "ewangelii społecznej" i obłudnej irracjonalności.
Tę naprawdę zdumiewającą i ogromną budowlę religijną założył pewien Józef Smith, drobny oszust,
który rozpoczął karierę strzyżąc frajerów za pomocą magicznego kamienia, przez który widział zakopane
w ziemi skarby, ale został aresztowany i wyszedł z obietnicą, że nie zrobi tego ponownie, zajął się
bezpieczniejszym i bardziej lukratywnym interesem oszukując frajerów religią. Założył wspaniały kościół,
ale istnieje powód by sądzić, że nie obchodziło go, co się z nim stanie po jego śmierci i chyba nie
oczekiwał, że przetrwa. Smith, oczywiście, był człowiekiem, o którym mamy wiele informacji, zarówno o
jego życiu jak i doktrynie, natomiast nic nie wiemy o Jezusie oprócz mitów związanych z jego imieniem,
a są one tak różne, sprzeczne, i pózniej, że jest, dla wszystkich celów praktycznych, mityczną postacią
jak Adonis lub Mitra, nawet jeśli był człowiek o tym imieniu (co jest prawdopodobne), o którym te mity
zmontowano. Gdyby było możliwe ustalić kim był i co robił, nie byłoby ważne, gdyby okazał się być
postacią nie bardziej godną podziwu niż Józef Smith.
(2) Kulty Jezusa jakie istniały w Imperium Rzymskim wiążą się z zachodnim chrześcijaństwem tylko w
tym sensie, że niektóre z nich dawały pseudo-historyczną opowieść, którą zaakceptował Zachód (nasi
przodkowie po prostu ignorowali te części, które były niesmaczne dla naszego umysłu), a pomylona
doktryna metafizyczna wyrażana słowami, które nasi ludzie zle rozumieli i stopniowo reinterpretowali
dotąd, aż całkowicie zapomniano ich oryginalne znaczenie. Jest to prawdą nie tylko w cuchnącej dżungli
kultów Jezusa, które rozkwitały w II wieku i pózniej, ale także w chrześcijaństwie "prawosławnym",
powstałym za następców Konstantyna.
Jak mówi Spengler w t. II "Upadku" [Untergang], nawet chrześcijaństwo "prawosławne" w końcu
Imperium Rzymskiego było nadal głównie kultem magii, i jako takie było niezrozumiałe dla faustowskiego
umysłu, i zauważa, że Augustyn, chociaż czczony przez kościół zachodni, uważałby chrześcijaństwo
Anzelma czy św. Tomasza czy Lutra za obrzydliwą i niezrozumiałą herezję, jak i innych rzekomych
"ojców kościoła". Oczywiście że byli ojcami historycznie, ale gdyby znali chrześcijaństwo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odnośniki
- Start
- G.K.Chesterton Orthodoxy
- Krentz Jayne Ann Siódmy zmysśÂ‚
- Ambrose Stephen E. Most Pegasus
- historie zakulisowe.... czechow a.
- Baccalario P. (Moore Ulysses) Wrota czasu 06 Pierwszy klucz
- Anderson, Poul The Merman's Children
- Hayden Torey L. Dziecko
- Tytus Liwiusz Dzieje Rzymu I VI
- 0145. Rutland Eva Bośźe Narodzenie jest codziennie
- Sandra Busch – So bloody far
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- plytydrogowe.keep.pl