[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niepewnie.
 Przebierz się w jego odzienie  rozkazał Antarowi Conan.
Kiedy dziki Zuagir zaczął wypełniać polecenie, Conan zwrócił się do następnego z mężczyzn.
 Wyjdz tymi drzwiami na końcu korytarza&
 Ale diabelska małpa!  krzyknął mężczyzna, do którego mówił Cymeryjczyk.  Rozerwie
mnie na strzępy!
 Jest martwa. Zabiłem ją tym nożem. Na zewnątrz, za skałami znajdziesz zabitego strażnika.
Zabierz sztylet i miecz, które leżą obok niego.
Shemita obdarzył Conana niepewnym spojrzeniem i wyszedł. Conan wręczył swój nóż drugiemu z
Zuagirów, a kolejnemu przypadł w udziale hyrkański sztylet o falistym ostrzu.
Pozostali na jego rozkaz związali i zakneblowali strażnika i wtrącili go za otwarte przez Conana
sekretne drzwi, do wnętrza tunelu. Antar, odziany w kurtkę z długimi rękawami, hyrkańskie jedwabne
spodnie i spiczasty hełm, wyprostował się. Miał na tyle orientalne rysy, że mógłby oszukać każdego,
kto wkraczając do tych korytarzy spodziewałby się zastać w nich Hyrkańczyka. Conan tymczasem
nałożył na głowę kefię Antara i naciągnął ją mocno, zakrywając twarz.
 Dwóch nadal jest nieuzbrojonych  rzekł Conan, kiedy się im przyjrzał.  Chodzcie ze mną.
Wrócił do tunelu, przestąpił nad ciałem związanego strażnika i znikł w ciemnościach. Zatrzymał
się dopiero u stóp schodów.
 Nanaja!  krzyknął cicho. Nie było odpowiedzi. Brnąc po omacku, Conan wspiął się po
schodach na górę.
Nanai nie było, choć na najwyższym stopniu schodów, tuż przy tajemnych drzwiach, leżały dwa
miecze, które zostawił tam wcześniej. Teraz każdy z ośmiu ludzi był już uzbrojony. Jedno spojrzenie
przez szczelinę w murze upewniło go, że komnata, w której spał, była pusta. Conan otworzył sekretne
drzwi, najpierw uchylając je nieznacznie, a dopiero po chwili rozsuwając je na oścież.
 Musieli znalezć dziewczynę  wyszeptał do Antara.  Dokąd mogli ją zabrać, jeśli nie na
powrót do celi?
 Magus biczuje niepokorne kobiety w swojej komnacie tronowej, tam gdzie siÄ™ dziÅ› rano z nim
spotkałeś.
 Prowadz więc& Co to?
Conan odwrócił się na dzwięk bębnów, który słyszał wcześniej, w wąwozie i znów był
przekonany, że dochodzi spod ziemi. Zuagirowie spoglądali na siebie nawzajem, a ich ogorzała skóra
wydawała się jakby odrobinę bledsza.
 Nikt nie wie  rzekł Antar i wzruszył ramionami.  Te dzwięki słychać już od miesięcy i
stają się coraz głośniejsze. Za pierwszym razem Magus przetrząsnął całe miasto, aby znalezć zródło
owych odgłosów. Kiedy jego wysiłki spełzły na niczym, rozkazał, by żaden z mieszkańców miasta
nie zwracał uwagi na te odgłosy i z nikim o nich nie rozmawiał. Plotki mówią, że nocami usiłuje
odnalezć zródło tych dzwięków przy pomocy czarów, ale nie wiadomo, czy jego wysiłki zostały
uwieńczone sukcesem.
Zanim Antar skończył swój monolog, odgłos bębnów ucichł. Conan rzekł:
 A teraz zaprowadz mnie do sali tronowej. Pozostali niech idÄ… za nami, tylko swobodnie i bez
skrępowania. Idzcie jak gdyby nigdy nic. Może uda się nam oszukać te pałacowe psy!
 Najlepiej będzie przejść przez Rajski Ogród  stwierdził Antar.  Wieczorem przed
głównym wejściem do sali tronowej warują stygijscy strażnicy.
Korytarz przed komnatą był pusty. Zuagirowie sformowali kolumnę. Po zmierzchu w pałacu
Magusa panowały cisza i spokój. Sale i korytarze spowijała tajemnicza, niepokojąca aura.
Oświetlenie było słabsze, na ścianach kładły się długie cienie, a ciężkie zasłony zwisały nieruchomo
nietknięte nawet najsłabszym podmuchem wiatru.
Zuagirowie dobrze znali drogę. Oddział obszarpańców z płonącymi oczyma, poruszający się
niemal bezszelestnie, przekradał się przez spowite półmrokiem, bogato zdobione korytarze jak
grupka dobrze wyszkolonych złodziei. Nie napotkawszy nikogo po drodze Zuagirowie dotarli w
końcu do olbrzymich złoconych drzwi, których strzegli dwaj czarni Kuszyci, z obnażonymi talwarami
w dłoniach. Na widok obcych Kuszyci unieśli swoją broń bez słowa; byli niemi. %7łądni zemsty
Zuagirowie jak szarańcza opadli dwóch potężnych Murzynów. Ci, którzy byli uzbrojeni w miecze,
odwrócili ich uwagę, podczas gdy pozostali rzucili się na nich całą ciżbą i powaliwszy olbrzymów
na ziemię, klnąc, dysząc i plując, dobili ich dziesiątkami ciosów noży i sztyletów. Była to jatka, ale
w tym wypadku konieczna.
 Zostań tu na straży  rozkazał Conan jednemu z Zuagirów. Gwałtownie otworzył drzwi i
wyszedł do ogrodu. Nie było w nim żywej duszy. Klomby kwiatów błyszczały białawo w blasku
gwiazd, kępy krzewów i drzew majaczyły tajemniczo w półmroku. Zuagirowie dozbroiwszy się
mieczami strażników podążali śladem Conana.
Cymeryjczyk ruszył w stronę balkonu, który, jak wiedział, znajdował się nad ogrodem i był skryty
pośród gałęzi. Trzej Zuagirowie pochylili się pokornie, by mógł stanąć im na ramionach.
Błyskawicznie odnalazł okno, z którego wyglądał wraz z Viratą. W chwilę potem bezszelestnie jak
kot wślizgnął się na balkon.
Spoza kotary, która zakrywała alkowę z balkonem, dochodziły jakieś głosy. Conan usłyszał płacz
przerażonej kobiety i głos Viraty.
Wyglądając spoza kotary dostrzegł Magusa siedzącego na wysokim tronie, pod wyszywanym
perłami baldachimem. Strażnicy, przypominający hebanowe posągi, nie stali już po obu stronach
tronu. Byli zajęci ostrzeniem sztyletów i rozgrzewaniem do białości stalowych cęgów w buzującym
płomieniami mosiężnym palenisku. Między nimi na podłodze leżała Nanaja: naga, rozkrzyżowana,
przywiązana za nadgarstki i kostki u nóg do ćwieków wbitych w podłogę. W komnacie nie było
nikogo więcej, a drzwi z brązu były zamknięte i zablokowane zasuwą. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl