[ Pobierz całość w formacie PDF ]

a potem zaterkotały serie z automatów, odbijające się echem od ścian. Wylot prawego tunelu
rozświetlały pomarańczowe błyski z luf. Mężczyzni cofali się tyłem w górę, przewracali i wstawali.
* Naliczyłem pięciu * szepnął Sam.
* Ja też.
Dotarłszy z powrotem na poziomy grunt, rebelianci odwrócili się i puścili sprintem. Czterej pędzili
prosto do wyjścia, ale jeden, najwyrazniej spanikowany, rzucił się na oślep przez jaskinię ku kryjówce
Fargów. Potknął się w strumyku, upadł i przeczołgał na drugą stronę. Wstał, zrobił kilka kroków w
kierunku Sama i Remi, po czym zatrzymał się i rozejrzał dookoła.
Na tle blasku flary był widoczny tylko zarys jego sylwetki. Sam wycelował z webleya w punkt między
jego ramionami.
* Odwróć się, do cholery... * mruknął. Zdarzało mu się strzelać do ludzi, ale zawsze robił to z
najwyższą niechęcią i tylko w razie absolutnej konieczności. * Odwróć się...
Od głównego wejścia ktoś zawołał:
* Rakotomalala!
Mężczyzna obrócił się, znieruchomiał na moment i popędził w tamtą stronę. Sam opuścił webleya i
odetchnął głęboko. Gdy znów usłyszał przerwę w szumie wodospadu, wstał, podkradł się do wejścia i
wśliznął do groty. Wpełzł między głazy, wysunął głowę przez kaskadę i popatrzył na lagunę.
Mężczyzni byli tak spanikowani, że żaden nie przeskakiwał po głazach, tylko wracali wpław. Właśnie
dotarli do plaży. Gestykulując gorączkowo i krzycząc, zaczęli relacjonować swoje spotkanie z
krokodylami przywódcy, który przez chwilę gromił ich wzrokiem, po czym warknął jakiś rozkaz.
Posłusznie wzięli plecaki Sama i Remi i ruszyli gęsiego w dół rzeki.
Sam obserwował ich, dopóki nie zniknęli za zakrętem, odczekał jeszcze pięć minut i wrócił do Remi.
* Wynieśli się * oznajmił.
* JesteÅ› pewien?
* Nie, ale albo ruszymy się teraz, albo zaczekamy do nocy, a wolałbym tu nie zostawać. Już
wystarczająco kusiliśmy los, jeśli chodzi o naszych gadzich gospodarzy.
Remi zerknęła w stronę prawego tunelu. Krokodyle trochę się uspokoiły, ale syki i walenie ogonami
nie wróżyły niczego dobrego.
* Lepiej wyjść teraz * przyznała.
Coś się poruszyło na pochyłości i długi pysk wyłonił się z cienia. Szczęki rozwarły się powoli, potem
zamknęły i pysk wycofał się z powrotem w mrok.
* Zdecydowanie lepiej * stwierdziła Remi.
Rozdział 33
Madagaskar
Zanim opuścili jaskinię, Sam wyjrzał przez kaskadę, by sprawdzić, czy droga wolna. Nikogo nie
zobaczył, więc wrócili na lagunę, dopłynęli żabką do plaży i wyszli z wody. Remi wyżymała włosy, a
Sam suszył buty.
W pewnej chwili Remi pochyliła się i powiedziała do męża:
* KtoÅ› do nas macha.
* Gdzie?
Wskazała wzrokiem kępę zarośli, z której wystawało przedramię. Dłoń trzymała webleya model Mark VI
i gestykulowała gorączkowo, jakby chciała ich nakłonić do ucieczki.
Sam sięgnął po webleya przy pasie.
Trach!
Pocisk trafił w piasek między jego nogami.
Sam zamarł, Remi też, z palcami wciąż wplątanymi we włosy. W kępie zarośli przedramię Kida
zniknęło z widoku.
* Wrócili * powiedziała Remi.
* Na to wygląda. Przeczytałaś w przewodniku rozdział o manierach i etykiecie na Madagaskarze?
* Myślałam, że ty to zrobiłeś.
* Niestety nie.
Sam uniósł ręce i się obrócił. Remi również. Tak jak się spodziewali, na szczycie lwiej głowy nad
wodospadem zobaczyli sześciu rebeliantów. Stojący blisko skalnej półki ich przywódca zawołał:
* Nie ruszać się! Rozumiecie? Nie ruszać się! Sam skinął głową i odkrzyknął".
* Rozumiemy! Mamy się nie ruszać!
Pod czujnym okiem samotnego snajpera na szczycie lwiej głowy pozostali rebelianci zeszli na dół
jakimś niewidocznym szlakiem między skałami i otoczyli Fargów półkolem. Przywódca wystąpił
naprzód, zmierzył wzrokiem Remi i wyciągnął webleya zza pasa Sama.
* Dobra broń * odezwał się łamaną angielszczyzną.
* Owszem * zgodził się Sam.
* A ty to kto?
* Sam.
* Ja Tolotra. A kobieta?
Sam, przypomniawszy sobie pewien madagaskarski zwyczaj, opuścił prawą rękę i wskazał Remi,
pamiętając, żeby zagiąć palec wskazujący ku sobie.
* Moja żona. Remi.
Tolotra skinął głową i powiedział:
* Sam... Remi. Teraz zakładnicy.
Sam zrozumiał, że jego znajomość madagaskarskiego zwyczaju nie będzie furtką ku wolności.
Jeden z rebeliantów wyciągnął zza pasa dwa kawałki liny i ruszył w stronę Fargów, jakby chciał
związać im ręce. Tolotra odprawił go gestem i zwrócił się do Sama:
* Spróbujecie uciec, zastrzelimy was. %7ładnej ucieczki. Obiecujecie?
Sam uniósł prawą rękę, skrzyżował ceremonialnie palec wskazujący ze środkowym i uroczyście skinął
głową.
* Za nic w świecie. Remi przewróciła oczami.
* O Boże * mruknęła.
Tolotra analizował chwilę gest Sama, potem uśmiechnął się i powtórzył:
* Za nic w świecie. * Odwrócił się do swoich ludzi, pokazał im taki sam gest i powiedział jeszcze raz: *
Za nic w świecie!
* Za nic w świecie! * zawołali wesoło. Remi szepnęła do męża:
* Jeśli któryś z nich ma rozmówki angielskie, to już po nas. Wiesz o tym, prawda? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl