[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przyjmowali od mego przyjaciela zawiadomienie o włamaniu i dopiero po dwóch dniach od
zgłoszenia tego faktu zjawili się w jego mieszkaniu i oczywiście sprawców nigdy nie znaleźli.
Podobnie rzecz się miała z kradzieżą roweru w letnim domku innego przyjaciela. Zameldował
o kradzieży, przyjechała policja, spisała protokół i odjechała. To ja i mój przyjaciel – a było to
zimą – po ich odjeździe jeszcze raz poszliśmy do komórki, skąd skradziono rower i po
śladach na śniegu, pozostawionych przez złodzieja, zawędrowaliśmy do starej szopy na
pobliskich bagnach i rower odnaleźliśmy, choć złodzieja schwytać się nam nie udało. To
samo mogła zrobić policja, ale przecież nie zrobiła. Teraz też, jak twierdził Marczak, już byli
na tropie tajemniczej kobiety, lecz szczegółów mu nie podali, zasłaniając się dobrem
śledztwa. Wyznaję, że byłem podejrzliwy wobec takich słów używanych przez policję.
„No cóż – pomyślałem – nareszcie mogę spokojnie wypoczywać i powinienem się z tego
cieszyć. Mojego sumienia już nie obciąża sprawa odnalezienia skradzionych koron”.
Śmiejąc się i pokrzykując na siebie weszli Zosia i Jacek. Wyglądali na bardzo
zadowolonych z wycieczki na Hel i byli skorzy do żartów, ale zmroziła ich moja ponura
mina.
– Czemu wujek tu siedzi jak sowa? – zawołała Zosia. – Trzeba było popłynąć z nami albo
pójść na plażę.
– Wujek wybrał piękną Anitę i ta pewnie dała wujowi kosza – rzekł Jacek, choć bez
złośliwości.
– Tak właśnie było – kiwnąłem głową. – A teraz zejdziemy na dół do restauracji.
Dyrektor Marczak zadzwonił, że sprawa kradzieży koron została wyjaśniona przez policję.
Jestem teraz wolny jak ptak i możemy to uczcić dobrym obiadem.
Podczas obiadu opowiadali mi, że gdy wysiedli na przystani helskiej podszedł do nich
„długowłosy Heniek” – jak go nazwał Jacek – i zawarł z nimi znajomość.
– Zosia mu się bardzo spodobała – rzekł Jacek.
– On mnie także przypadł do gustu. Ma jasne, długie włosy, nosi piękne zielone spodnie
welwetowe i czarną koszulę.
– Ile ma lat?
– Pewnie ze dwadzieścia, ale wygląda na osiemnastolatka.
– I jest bardzo nieśmiały. Powiedział, że płynął na Hel tym samym statkiem co my, nie
śmiał jednak zawrzeć z nami znajomości i tylko obserwował nas z daleka.
– Z rufy. Bo my siedzieliśmy na dziobie – fachowo stwierdził Jacek.
– Odważył się podejść do nas i zagadać dopiero na przystani, bo zrozumiał, że to dla
niego ostatnia szansa na zawarcie znajomości.
– A skąd jest i czym się zajmuje? – spytałem.
– Ależ z wuja staroświecki człowiek! Od razu podczas pierwszej rozmowy nie wypada
pytać o takie sprawy – odparł Jacek.
Zosia dodała radośnie:
– Najważniejsze, że zaprosił nas na dyskotekę. Bo trzeba wujowi wiedzieć, że tutaj są
dyskoteki dla młodzieży. W kawiarni „Mewa” w górnym Sopocie. Dyskoteki trwają od
siedemnastej do dwudziestej i nie wolno tam pić alkoholu. Mam nadzieję, że wujek nas puści
na drobny dans?
– Czemu nie? – wzruszyłem ramionami. – Między siedemnastą a dwudziestą macie czas
dla siebie. Ale jeśli się zjawicie w hotelu minutę po dwudziestej, to będzie to wasz ostatni
dans na długo.
– Podmaluję sobie brwi, bo mam za jasne – oświadczyła Zosia.
– Nie wiem, czy to wypada – mruknąłem. – Masz dopiero piętnaście lat i już chcesz się
malować?
Zosia popatrzyła na mnie jak gdybym był dinozaurem:
– Ależ z wuja starożytny człowiek! Teraz malują się już nawet trzynastoletnie
dziewczyny!
Pomyślałem, że od dawna nie miałem kontaktu z młodzieżą i być może trochę cofnąłem
się w czasie. Machnąłem więc ręką i spojrzałem na zegarek.
Była czternasta. Zdecydowałem, że pójdę na plażę przy hotelu, a Zosia i Jacek
postanowili wypożyczyć żelazko i odprasować swoje stroje, które zapewne pogniotły się w
walizkach.
– Muszę wyglądać szałowo! – obiecywała sobie Zosia.
Rozstaliśmy się. Ja zabrałem kąpielówki, a Zosia i Jacek poszli do pokojowej, aby
pożyczyć żelazko. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl