[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie zrobiłaby tego, gdyby to był ktoś inny. Ale ona nie chce,
żebym tu wróciła. Dlaczego, Nathan?
Westchnął ciężko.
- Nie mam pojęcia. Zapytam ją o to przy najbliższej okazji. Nie
znoszÄ™, kiedy miesza siÄ™ w moje sprawy.
- Czy ona wie, że spotkaliśmy się wczoraj?
- Być może dzieci jej o tym powiedziały.
- A czy wie o tym, że jeszcze nie uważasz się za rozwiedzionego?
- Na pewno. Nigdy nie udawałem, że jestem szczęśliwy z powodu
utraty żony.
- W takim razie, przysyłając Valerie, dała nam jasno do zrozumienia,
co myśli o tym, żebyśmy kiedykolwiek jeszcze byli razem. - Roześmiała
siÄ™ gorzko. - Tak bardzo mnie nienawidzi?
- Nie, Emily. Ona po prostu nie może ci wybaczyć, że odeszłaś ode
mnie. Jak to matka...
- Próbowałeś jej to wyjaśnić?
- To nie jej sprawa - uciÄ…Å‚.
- To wszystko jest beznadziejne - westchnęła Emily, podchodząc do
wieszaka, na którym wisiał jej płaszcz. - Nie powinniśmy komplikować
wszystkiego jeszcze bardziej.
- Nie! - Gwałtownie chwycił ją za ramię. - Nie pozwolę ci teraz
odejść. Nie możesz tak myśleć. Mojej matce nie chodzi tylko o ciebie.
Zrozum... Jeśli zostalibyśmy razem, straciłaby szansę na uzyskanie opieki
nad dziećmi.
- Chce je zabrać do siebie? Nie miałam o tym pojęcia. Dlaczego, na
35
RS
litość boską? Jak para sześćdzie-sięciolatków zamierza poradzić sobie z
dwójką małych dzieci? Zwłaszcza że oboje nie mieli nigdy czasu dla
ciebie i Lizzie. Chyba nie mówisz poważnie?
- Masz rację - powiedział zakłopotany. - Wiesz jednak, jaka potrafi
być uparta.
Emily oparła ręce na biodrach.
- Rozumiem. I właśnie dlatego chcesz, żebym wróciła.
- Bzdura! Nie mówiłem ci o tym, bo wiedziałem, co sobie pomyślisz.
I nie pomyliłem się.
Naprawdę chciała mu wierzyć.
- Chyba jednak już pójdę, Nathan. %7łałuję, że w ogóle tu przyszłam.
- Dlaczego? Bo teraz zastanawiasz się, czy nie popełniłaś błędu,
odchodzÄ…c ode mnie?
- Posłuchaj - wybuchnęła zniecierpliwiona. - To nie był głupi kaprys.
Jeśli jesteś gotów mnie wysłuchać, proszę bardzo, możemy jeszcze raz
porozmawiać. Umówimy się kiedyś i pogadamy, skoro koniecznie
chcesz, ale teraz do widzenia.
Zdjęła płaszcz z. wieszaka. Nathan pomógł jej się ubrać, a gdy już to
zrobił, przez chwilę zatrzymał dłonie na jej ramionach.
- Nie możesz odejść bez pożegnania się z dziećmi. Stał tuż za nią,
czuła jego bliskość. Ciepło. I znajomy zapach.
- Powiedz im, że musiałam wyjść.
- Nie. - Przyciągnął ją do siebie. - Zostań.
Oparła się na nim miękko, poddając się dobrze znanemu uczuciu
pożądania. Nathan objął ją w pasie i przycisnął mocno do siebie. Czuła,
że jest podniecony. Przechyliła głowę. Zaczął delikatnie całować jej kark
i szyję, a dłonie ostrożnie położył na jej piersiach. Powoli traciła
panowanie nad sobÄ….
- Nie musisz odchodzić - szepnął, muskając wargami koniuszek jej
ucha.
Emily znalazła dość silnej woli, aby wyswobodzić się z jego objęć.
- Nie w ten sposób, Nathan.
- Znasz jakiś inny? - zapytał rozdrażniony. Ukryła twarz w dłoniach.
36
RS
- Nigdy nie zaprzeczałam, że w łóżku jest nam wspaniale. Ale seks
nie rozwiąże naszych problemów. Bycie razem dla dobra dzieci to też
nie jest wyjście.
Patrzył na nią jak na istotę z innej planety. Zupełnie jej nie rozumiał.
Przez cały rok uważała, że jeśli wreszcie porozmawiają o wszystkim,
będą mieli szansę na odzyskanie tego, co stracili. Tymczasem oddalali
siÄ™ od siebie coraz bardziej.
- Jeżeli wychodzisz, pożegnaj się z Jess i Jamie'm - odezwał się. -
Byłoby im przykro, wiesz, jakie są dzieci.
- Skąd mam wiedzieć? - zapytała rozżalona. - Uczysz się, jak być
ojcem, dzięki dzieciom Lizzie, a ja wciąż nie mam swoich. To prawdziwa
ironia losu.
- Chcę, żebyś dzieliła ze mną te obowiązki. Daj nam szansę, Emily
Potrząsnęła głową i szczelniej niż zwykle otuliła się płaszczem.
- Nie chcę już o tym rozmawiać. Pożegnam się z dziećmi i wracam
do domu.
- Tu jest twój dom.
- Nie. I chyba nigdy nie będzie.
37
RS
Rozdział 4
yła już czwarta, kiedy Nathanowi udało się nareszcie wyjść z
biura. Musiał przedtem dokonać kilku poważnych zmian w
Bswoich planach, a pomoc jego sekretarki Giny okazała się przy
tym nieoceniona. Odkąd Jess i Jamie pojawili się w jego życiu, stał się o
wiele bardziej wyrozumiały dla swoich pracownic. Szczególnie dla tych,
które miały dzieci.
Jak zwykle o tej porze dnia i roku jego auto ugrzęzło w korku. Sznur
samochodów przesuwał się powoli, gdyż na jezdnię wyległy tłumy
przechodniów udających się na przedświąteczne zakupy. Nathan z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl