[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Z Kandii, Lemnos, Samos, Chios i Rodos uderzyli we wiosła galer greccy żeglarze, ku
Bosforu dążąc cieśninie.
Z czarnej Kenii, znad kwiecistych grzęd Egiptu wyruszył Murzyn, fellach i Kopt.
Ze epickiej, skalistej pustyni, z suchych wąwozów puszczy libijskiej ciemny Arab pomyka.
Zza nagich gór, z łożysk wichru, spod bezchmurnego nieba, z okręgów suszy wiecznie
płonącej wybiegł Beduin, szeroko-białym osłoniony burnusem.
Ze stron, których deszcz nie nawiedza, brnie pod barwistym ciężarem garbaty wielbłąd,
porożysty bawół i pracowity muł.
Seciny wołów ciągną szczękającą armatę.
Niedościgły rumak pustyni, co cienia drzew nie widuje, depce pachnący mrok w buko-
wych lasach serbskiej płaniny, pławi się w zimnych nurtach Dunaju, rozwiera nozdrza, wcią-
gając jesienny wiatr zza Dniestru, i w miękkich łęgach Prutu lękliwe stawia kopyto.
Lśni nad pochodem plemion pyłem okrytych połysk złotego proporca.
Równymi korpusy dążą upierzone odżagi janczarów. Błyska grot włóczni Persa, Kurda i
Ormianina.
Albańczyk, Bułgar, Bośniak i Serb ściska w mściwej dłoni rusznicę, wecuje po nocy jata-
gan, handżar gotuje do ciosu.
64
Szepcąc modlitwę ku czci Allacha, zaprzysięga ku większej jego chwale przeszywać
strzałą serca dzieci, z dymem puszczać ruskie i polskie wsie i do podwalin wyłamywać zamki
po górach.
Sto kilkadziesiąt tysięcy cięciw czeka na strzałę.
Pożąda krwi zakrzywiona szabla, dżeryd-spisa, wielka włócznia i hak.
W pustce nocnej zanosi siÄ™ daleko melodia dzika.
Zmieje się w dal surma  kotły takt biją  żądzę mordu podjudza tołumbas, brzękadło, żele
i flet.
Nastąpił dzień, gdy zsiadły się zgęstniałe chmury. Na paśmie gór, co od północy, zachodu i
południa okrążają błonia cecorskie, zadymił się obóz turecki. Po prawej stronie mogiły od-
wiecznej stanął buńczuk wezyra Iskiender-paszy, rządcy Sylistrii i serdara Mołdawii.
Przednią strażą jazdy sułtańskiej dowodzi Chyzyr-pasza stary, Sarimsak, łakomca na czo-
snek.
Na prawym skrzydle zatknÄ…Å‚ znak Jussuf-pasza, Rumelii bejlerbej  Hussein-pasza  Mu-
hammed, zwany Teriaki, opiumożerca, władca sandżaku Nikopolisu.
Na lewym skrzydle, po zboczach gór panujących nad Dęli doliną, zawisła sześćdziesię-
ciotysięczna nawałnica rwaczów tatarskich, której rozkaz wydaje chan Krymu, Dżanibeg-
Giraj.
Brat przy nim Kałgaj-sułtan, namiestnik chański. Diwlet-Giraj, potomek szczepu Dżyngis-
chana  książę przy nim Nebrie-Giraj z plemienia Mansurogli i  straszliwy Kantemir-mirza,
Krwawe %7łelazo, do słonia wściekłego przyrównywany.
Dwa olbrzymie ramiona we sto kilkadziesiąt tysięcy żołnierza popod złowieszczymi
skrzydłami kruków rozwarły się do uścisku.
Przeciw nim polskiego rycerstwa niespełna siedem tysięcy.
W zaszczycie dawnych, tak dwudziestopięcioletnich szańców i przekopów Zamoyskiego
hetmana zaczajone błyszczą chorągwie.
Stanisław Koniecpolski, hetman polny, czyni w obozie rząd dzienny i dysponuje szyk w
polu.
On ma pod sobą skrzydło prawe.
Na czele wszystkiej siły skrzydła lewego trzyma dowództwa buzdygan Samuel książę Ko-
reckie, Pogoń odwieczną na tarczy noszący  w sercu niezgasłą żądzę tronu, Heremia Mohiły,
hospodarów multańskich zięć. Panie nieustraszone  ów, co bez Rzeczypospolitej zezwolenia
własną swą, korecką wojnę ottomańskiej potędze wydawał  nie polskim, lecz Michała Wisz-
niowieckim, Stefana Potockim, Jana Przerębskim hufcom hetmanił  dziesiątkami tysięcy
trupa muzułmańskiego we dwudziestu bataliach zaścielał wołoskie pola  hospodara Alek-
sandrzyka, Domny Halżbiety Mohiłowej wdowy synaczka, sadzał na tron  pojmany w boju
konał nieustraszenie w lochu stambulskim  junacko uchodził przez Raguzę, Sycylię, Neapol,
Rzym...
Zakuty w żelazo, olbrzymi  czarne dziwowisko  piorun turecki  wywlekał znowu miecz
na półksiężyc.
Nad kornetami niemieckiej rajtarii przewodzi Herman Denhof młodociany.
Roty piesze cudzoziemskie sprawia dziki, niesforny inflancki krzeczot-białozor, Wolmar
Farensbach, wielkiego Jerzego, puszkarzów syn.
Wyszły na odwagę wojenną siły królewiąt.
Stefan Chmielecki  postrach tatarski  z synami:
Adamem i Aukaszem prowadził ukrainnych pancernego znaku osiemset towarzysza.
Walenty Aleksander Kalinowski, kamieniecki starosta, wiódł cztery pełne chorągwie.
Mikołaj z Komarowa Struś halicki  Moskwy najezdnik i krwiożerca  stanął we trzysta
kopij.
65
Mądry w radzie, mężny w boju, wytrwały w niedoli Marcin Kazanowski, podolski woje-
woda, cztery husarskie chorÄ…gwie sprawia.
W obleczeniu gorąco złoconych blach harcuje przed swoimi wojewodzie bracławski, Mi-
kołaj Potocki młody.
Janusz ze Sniatyna Tyszkiewicz czterysta szabel ma pod sobÄ….
Stanęli w strzemionach sławni rotmistrze. Jest Andrzej Karwicki i Jan Wąsowicz, Mikołaj
Sienieński i Mikołaj Maliński  ponury, milczący, zły Odrzywolski Jan  siłacz nadobny
Aleksander Morsztyn, Aleksander Cetner i Jan Malecki.
Z prawej ręki, daleko za wałami ponad rzeką %7łyżyją i błotnymi szuwary położył się obo-
zowiskiem, a straże na prawo i na lewo wysunął Walenty Rogawski z trzynastoma stokonny-
mi rotami lisowskich straceńców.
%7łelaza na nich nie ujrzeć, chyba pod końskimi kopyty, u lewego boku i na ramieniu. Wy-
sokie z ich łbów golonych zwisają czapki, płaszcze opięte z szerokim kołnierzem chronią od
dżdżu.
Ciasne na nich, wielobarwne, na ziemiach dalekich wdziewane ubiory, juchtowe, mocno
podkute buty.
Pokładając się na krótkim siodle puszczają w jaskółczy harc zwinne, lotne i rącze swe ko-
nie. A gdy raz czwałać poczną, ocieka krwią krzywa szabla, dzwoni cięciwa łuku, dymi się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl