[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dobrze zabezpieczone. Ależ był naiwny, sądząc, że mógłby
poratować, ją w kłopotach!
- Moje nazwisko brzmi Walker - przypomniała mu ze
znużeniem. - Mama się o mnie zatroszczyła - wyjaśniła. -
Uważała, że kobiety powinny być niezależne. Również od
braci. - Westchnęła. - Nikowi nie chodzi o pieniądze. Od�
wołuje się do moich uczuć. Mówi, że beze mnie rodzina się
rozpadnie.
Jeszcze się nie otrząsnął z wrażenia, jakie zrobiło na nim
usłyszane przed chwilą oświadczenie. Owszem, postanowiła
zmienić nazwisko, ale to przecież nie zmienia faktu, że na�
prawdę nazywa się Prince. I dlaczego to jej matce tak zale�
żało, by zabezpieczyć ją finansowo? Czemu nie ojcu? Chyba
że był z tych, którzy uważają, że to mężczyznom się wszy�
stko należy?
Lecz ostatnie stwierdzenie Stazy sprawiło, że te pytania
zeszły na dalszy plan.
- Przecież twoi bracia są dorośli! Wszyscy po trzydziest�
ce, prawda? Chyba każdy z nich ma swoje życie, nie musi
żyć twoim? - wybuchnął.
W jego rodzinie każdy miał niekwestionowane prawo do
prywatności. Wprawdzie pracowali razem, jednak odkąd do�
rośli i było ich na to stać, mieszkali oddzielnie i każdy z nich
miał swoje życie. %7ładnemu z braci nawet przez myśl nie
przeszło, by się wtrącać w sprawy innych. Bracia Stazy są
dorośli i wystarczająco zamożni, by robić to samo!
- No tak - potwierdziła, uśmiechając się smętnie. - Ale
rozumiem go. Póki żyła mama, byliśmy bardzo związani,
dzięki niej. Po niej ja powinnam przejąć tę rolę. Zazwyczaj
tak się układa, że gdy odchodzą rodzice, rodzeństwo się od�
dala i stopniowo traci ze sobą kontakt.
Było w tym wiele racji. Wprawdzie z matką nie łączyła
ich żadna więz, lecz zawsze mogli liczyć na ojca, wystarczyło
zadzwonić. Ale Stazy jest za młoda, by obarczać ją odpowie�
dzialnością za jedność rodziny!
- Twoi bracia chyba mają własnych znajomych? - zapy�
tał, ciągle jeszcze poruszony. Wyglądają na normalnych fa�
cetów. Chyba potrafią żyć samodzielnie i obyć się bez anga�
żowania młodszej siostry?
- No pewnie, że tak - przytaknęła. -I to wielu.
Podniósł się i poszedł nalać kawy.
- W takim razie zupełnie nie rozumiem Nika - powie�
dział niechętnie, zdając sobie sprawę, że chyba wcale nie
pragnie go zrozumieć. Nawet nie chciał myśleć, że Stazy
wyjedzie z Londynu. - Właśnie zaczęło ci się układać, po�
jawiły się szanse na zrobienie kariery. Dlaczego chcesz
wyjechać?
- Nie chcę. - Wzięła od niego kawę. - Tylko... muszę to
wszystko sobie dokładnie przemyśleć.
- Pamiętaj, dlaczego zdecydowałaś się wyjechać ze Sta�
nów - rzekł zmienionym głosem. - Myśl o sobie, o tym, cze�
go sama chcesz, nie o braciach i rodzinie!
Popatrzyła na niego ciekawie, jakby zaskoczona.
- Jordan, bo jeszcze pomyślę, że zależy ci, bym tu zosta�
ła! - powiedziała prowokacyjnie.
Oczywiście, że właśnie tego chce. Ale nawet przed sobą
- nie mówiąc już o niej! - woli tego nie ujawniać.
Uśmiechnął się lekko.
- Gość, który tu mieszkał przed tobą, palił kadzidełka
i całymi nocami puszczał kocią muzykę. Skąd mogę wie�
dzieć, kto wprowadzi się po tobie?
Przez kilka sekund wpatrywała się w niego z niedowie�
rzaniem, wreszcie zaniosła się serdecznym śmiechem. Zmiała
się bez opamiętania.
- Stazy? - odezwał się niepewnie, zastanawiając się, czy
to nie atak histerii. Powinien być może wymierzyć jej poli�
czek, to najlepsze lekarstwo, ale nie ma serca jej uderzyć.
A jeśli to nie...
- Nie przejmuj się, nic mi nie jest - uspokoiła go, opa�
nowując się w końcu. - Po prostu to porównanie! - Potrząs�
nęła głową. - Powinnam się domyśleć, że masz ukryte mo�
tywy - rzekła z uśmiechem. Podniosła się i cmoknęła go
w policzek. - Sprowadziłeś mnie na ziemię. Pokazałeś pra�
wdziwe proporcje. - Próbował zaprotestować, ale nie dała
mu dojść do głosu. Ożywiła się, oczy nabrały blasku. - Nik
już prawie mnie przekabacił. Powinnam pamiętać, że nim
został reżyserem, był aktorem.
- Naprawdę? - Jeszcze nie doszedł do siebie po tym nie�
spodziewanym buziaku. Zrobiła to tak spontanicznie, tak
naturalnie! Był jak porażony.
- Naprawdę - uśmiechnęła się szeroko. - I to całkiem
niezłym. Chociaż on we wszystkim jest świetny - dodała.
- Zdziwiłam się, że go nie poznałeś. Ani Zaka. Raczej nie
jesteś wielbicielem kina, co? - zażartowała.
- Raczej nie - przyznał z ociąganiem, domyślając się, że
to kolejny minus w jej oczach. Jakby do tej pory miał ich
mało. A po raz pierwszy w życiu ma to dla niego znaczenie...
Stazy wskazała na drzwi.
- Poczekaj na mnie chwileczkę, dobrze? Zaraz będę go�
towa. Nie chcę się tak pokazać twojej bratowej - wyjaśniła,
znikając w korytarzu. Miał wrażenie, że wraz z nią odeszło
całe życie.
Jaka pustka! Wszystko straciło barwy. Właściwie nie ma
w niej nic, co by go drażniło. Nic, co mi nie odpowiada,
uzmysłowił sobie niespodziewanie. Podoba mi się to, jak
wygląda, jak się porusza, miękkie brzmienie jej głosu, jej
wrażliwość i czułe serce, nawet w stosunku do Nika, choć
sprawił jej w życiu tyle przykrości...
Tylko ja niczym się w jej oczach nie zasłużyłem, pomyślał
z goryczą. Jestem pory wczy, cyniczny, tyle razy niechcący ją
uraziłem, żyję w zupełnie innym świecie. Nie mam nic, za co
mogłaby mnie lubić.
A tak bardzo mu na tym zależy! I nie tylko, żeby go
polubiła...
Bo chyba zaczyna tracić dla niej głowę. A może to już się
stało, chyba już się w niej zakochał po uszy!
I co teraz począć...?
ROZDZIAA JEDENASTY
W drodze powrotnej nie mogła przestać o nim myśleć.
Ciągle miała go przed oczami, jak trzymał w ramionach Con-
nora, gdy Abbie oprowadzała ją po domu i gdy zastanawiali
się nad nowym urządzeniem pokoiku Charlie. Był taki od�
prężony i uśmiechnięty, pełen ciepła. Jak jeszcze nigdy do�
tąd, odkąd go zna. Charlie, gdy tylko wróciła ze szkoły,
rzuciła się na niego z radosnym okrzykiem, uszczęśliwiona
widokiem wujka. I choć Jordan wzdraga się na myśl o stałym
związku, to w domu brata wprost kwitnie.
Ma to samo, co ja, uświadomiła sobie, obserwując go
dzisiaj w otoczeniu rodziny. Ten sam uraz z powodu nieuda�
nego małżeństwa rodziców.
Jordan tak wiele dla niej znaczy. To nie jest tylko miłość, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl