[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czas... i nie zamieniać jej na inną.
Myślała o swoim ojcu i matce, a Peregrine odpowiedział bez zastanowienia:
- Markiz lubi zmiany - i czy można go za to winić? Gdybyś mogła zapełnić
olbrzymią stajnię najwspanialszymi końmi, dlaczego miałabyś codziennie
jezdzić na tym samym i zaniedbywać inne?
Znów mówił lekko i frywolnie. Wtedy zobaczył wyraz twarzy Kistny i
przypomniał sobie, że była córką pastora, więc dodał:
- Być może pewnego dnia markiz znajdzie odpowiednią kobietę i ja również.
Wtedy się ustatkujemy i będziemy niezmiernie nudni i bez wątpienia
pompatyczni.
- Ależ nie ma powodu, aby panowie byli tacy. Peregrine nie zdawał sobie
sprawy, że Kistna myślała o swoim ojcu i o tym, że kiedy byli razem wszystko
zawsze było dla nich zachwycające i zabawne, ponieważ mogli dzielić ze sobą
tę radość.
Peregrine pomyślał, że w pewien sposób był niedyskretny i próbując to
zatrzeć dodał:
- Nie zaprzątaj sobie głowy mną lub markizem. Musisz teraz skoncentrować
się tylko na sobie i kiedy znajdziesz miłego męża bez wątpienia odkryjesz, że
małżeństwo to przyjemna instytucja.
- Ale właśnie powiedział pan, że większość mężczyzn nie chce się żenić i
być może nikt nie... zechce ożenić się ze mną.
- Zapewniam cię, że zechce, a gdybyś miała jakieś pieniądze i mnie byłoby
na to stać, założyłbym się, że o tej porze w przyszłym roku będziesz szanowaną
zamężną damą ze złotą obrączką na palcu!
Kistna zaśmiała się i zaprzeczyła:
- Kto zechce się ze mną ożenić? - spytała Wtedy, jakby nagle coś sobie
przypominając, dodała:
- Pomijając oczywiście fakt... że jestem podopieczną... kogoś bardzo
ważnego... Przypuszczam, że to Uczy się jako bardzo... korzystna okoliczność.
- Z pewnością tak - zgodził się Peregrine. Czuł, że angażuje śię w rozmowę,
której nigdy nie powinien był rozpoczynać i poczuł ulgę, kiedy pojawił się
markiz.
Kistna przypominała sobie tę rozmowę każdej kolejnej nocy. Teraz myślała,
że skoro markiz nie chce się żenić, to może będzie mogła zostać z nim dłużej i
mogą być razem szczęśliwi tak jak teraz. Pragnęła tego bardziej niż
czegokolwiek i dlatego modliła się: Proszę, Boże, pozwól mi z nim zostać.
Proszę spraw, by był zadowolony mieszkając tutaj na wsi i by nie chciał jechać
do tego pięknego londyńskiego domu". Gdy pomyślała o swoim ojcu i matce, o
ich głębokiej wzajemnej miłości i roztaczającej się wokół nich atmosferze
ciepła i zrozumienia wiedziała, że w taki sam szczery sposób kocha markiza.
- Kocham go umysłem... moim sercem i moją... duszą - szeptała w
ciemności.
Wtedy, chociaż wydało się to nikczemne i nieprawdopodobne, dodała:
- Proszę, Boże... niech on dba o mnie troszeczkę... tylko. .. troszeczkę... i
nawet jeżeli jego miłość będzie trwać tydzień... miesiąc... rok, wtedy
mogłabym... umrzeć poznawszy. .. prawdziwe szczęście.
Rozdział szósty
Po powrocie z przejażdżki markiz powiedział Kistnie:
- Kiedy się przebierzesz chcę z tobą. porozmawiać. Czekam w bibliotece.
W jego głosie zabrzmiała dziwna, nienaturalna nuta i dziewczyna spojrzała
na niego zaskoczona. Nie czekając na odpowiedz poszedł w kierunku
biblioteki, ona natomiast szybko pobiegła na górę. Przebierając się w
najpiękniejszą, jej zdaniem, suknię od madame Yvonne, Kistna zastanawiała
się, co markiz ma jej do powiedzenia. Nie przypominała sobie, aby popełniła
jakiś błąd w zachowaniu. Zauważyła jednak przecież, że podczas porannej
przejażdżki markiz był jakby bardziej milczący niż zwykle. Peregrine usiłował
rozśmieszyć ich, ale markiz nie reagował na żarty, tak więc żywiła pewne
obawy, że coś jest nie w porządku.
- Co zrobiłam? Co mogłam powiedzieć niezręcznego - zastanawiała się.
Nie znajdowała jednak zadowalającej odpowiedzi i gdy schodziła na dół, w
jej oczach czaił się niepokój. Jak zauważył wcześniej Peregrine, jej oczy były
teraz piękne i pełne wyrazu. Zdawały się dominować w całej twarzy tak, że
trudno było dostrzec, równie piękne, pozostałe rysy. Otworzyła drzwi, weszła
do biblioteki i tak jak się spodziewała zastała markiza siedzącego przy
olbrzymim biurku na środku pokoju. Na stole stał złoty kałamarz wykonany w
czasach Karola U przez jednego z najwspanialszych złotników w kraju. Za
każdym razem Kistna widząc ten kałamarz, podziwiała go. Teraz dostrzegała
jednak tylko markiza Jak zwykle czuła, że jej serce drży ze wzruszenia na jego
widok. Wydawało się, że bije szybciej w jej piersi.
Spojrzał na nią dopiero wtedy, gdy podeszła bardzo blisko, zatrzymując się
tuż przed nim. Powiedział wtedy:
- UsiÄ…dz Kistna Mam ci coÅ› do powiedzenia.
Była zdenerwowana, dlatego usiadła niepewnie na brzegu krzesła i splotła
dłonie. Wydawało się jej, że markiz patrzył na nią przenikliwie przez dłuższą
chwilę i rzekł:
- Zadecydowałem o twojej przyszłości, która mogłaby być olśniewająca dla
każdej kobiety. Potrzebuję jednak twojej pomocy w zapewnieniu ci jej.
Przerwał, a Kistna czując, że czeka na odpowiedz, powiedziała ledwo
słyszalnym głosem:
- C-co pan... chce... abym zrobiła?
- Myślę, że podobnie jak wszystkie kobiety, mając osiemnaście lat
zastanawiasz się, za kogo wyjdziesz za mąż. Oczywiście, w tych
okolicznościach w jakich cię znalazłem było raczej nieprawdopodobne, byś
kiedykolwiek spotkała odpowiedniego kandydata na męża.
- Ja... ja nie... pragnę wyjść... za mąż - odrzekła szybko.
Zobaczyła jak markiz zmarszczył brwi nim ostro odpowiedział:
- To niedorzeczne twierdzenie u kogoś z twoją inteligencją. Oczywiście, że
pragniesz wyjść za mąż i ja, jako twój opiekun wybrałem odpowiedniego dla
ciebie męża.
Kistna oddychała ciężko. Zbladła i mocno zacisnęła dłonie w pięści. Markiz
zorientował się, że nie mogła wydusić z siebie ani słowa.
- Jestem twoim opiekunem i dlatego czuję, że muszę zrekompensować ci
twoje cierpienia w sierocińcu. Wybrałem człowieka, który da ci bez wątpienia
najznakomitszÄ… w dzisiejszych czasach pozycjÄ™ towarzyskÄ… w Anglii.
Znów przerwał, spojrzał przez biurko i zauważył ogromne, wpatrzone w
niego, przerażone oczy zdające się wypełniać całą twarz dziewczyny. Uderzył
go bezmiar czającego się w nich napięcia ale powiedział sobie, że to absurdalne
i że to jedynie zdumienie.
- Człowiek, o którym mówię to hrabia Branscombe. Posiada stary,
szlachecki tytuł, jest sportowcem o znakomitej renomie na wyścigach, cieszy
się zaufaniem i przyjaznią króla i królowej.
Markiz przerwał i bez wątpienia czekał na jej reakcję. Po kilku sekundach
spytała niewyraznie:
- D-dlaczego... chciałby... mnie poślubić?
- Ponieważ sądzi, że jesteś moją podopieczną - odpowiedział markiz, a jego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odnośniki
- Start
- 472. Harlequin Romance McMahon Barbara Podwójna radość
- GR880. DUO Dunlop Barbara Pamiętne walentynki
- Barbara Dunlop Ucieczka z wielkiego miasta
- GR845. McCauley Barbara Tajemnicza kelnerka
- Barbara McMahon Weekend nad oceanem
- McMahon Barbara Wszystko od nowa
- Faith Barbara Fiesta
- Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 158 Zew miłości
- Cartland_Barbara_ _Dumna_ksiezniczka
- Jane Yolen Pit Dragon 02 Heart's Blood
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ninetynine.opx.pl