X

 
 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w sposób bardzo podniecający. Poczuła w końcu, jak Will
rozpina ostatni guzik i materia opada.
Wsunął nogę pomiędzy jej nogi, a jego palce błądziły
po miękkiej skórze jej ud. Annabella z szeroko otwartymi
oczyma poddawała się niewyobrażalnej rozkoszy piesz�
czot Willa. Znowu obróciła się na plecy, rozchylając war�
gi, gdy Will uniósł się nad nią, zatapiając się w pocałunku
równie długim jak głębokim. Jego ręce spoczywały na jej
biodrach, gdy poruszał nią pod sobą. A gdy w końcu za�
kończył to słodkie oczekiwanie, biorąc ją zarazem gwał�
townie i delikatnie, Annabella nie wspomniała nawet
o dawnych przeżyciach, upojona niezwykłym spełnie�
niem terazniejszości.
Potem, leżąc w skłębionej pościeli, gdy świeca ponow�
nie zapłonęła i wypili resztę szampana, rzuciła mężowi
oskarżycielskie spojrzenie.
- Will, naprawdę myślałam, że jesteś zmęczony. Sta�
rałam się, jak mogłam, żeby ci nie przeszkadzać.
Szybkim ruchem ściągnął z niej kołdrę i wpatrzył się
w jej nagie ciało, trzymając pościel z daleka, tak by nie
mogła się zakryć.
- Czy kogoś może nie poruszyć dotyk i smak twojego
ciała? - powiedział cicho. - Byłem nieco mniej zmęczo�
ny, niż przypuszczałaś, cóż, trochę cię okłamałem. Nie!
- gwałtownie zaprotestował, gdy znowu usiłowała się za�
kryć - pozwól mi popatrzeć na siebie, Annabello. Muszę
nadrobić cały stracony czas.
Zadrżała, widząc na jego twarzy ogromniejące pożąda�
nie. Wyciągnęła rękę i ostrożnie dotknęła jego ręki.
- Ale twoje ramię? Nie powinieneś się oszczędzać? -
Nieświadomie jej palce otarły się o jego pierś, rozkoszując
się dotykiem jego skóry.
- Doktor powiada, że powinienem spędzić nieco czasu
w łóżku - odparł z cieniem uśmiechu na ustach - a mamy
cały dzień, nim wprowadzimy w życie nasz plan, toteż za�
mierzam skorzystać z jego porady.
Charles Harvard czuł się nieswojo w eleganckim salo�
nie markiza Mullineaux w Oxenham. Obezwładniała go
nie tyle świetność towarzystwa czy splendory posiadłości,
ile poczucie, że wkracza do jaskini lwa. Początkowo,
gdy wraz z admirałem Cranshawem otrzymał zaproszenie
na ucztę, błagał swego przełożonego, by pozwolił mu się
od tego wymówić, tłumacząc, że z przyjęciem kolidują
jego obowiązki. Cranshaw nazwał go głupcem i rzeczy�
wiście spojrzał nań, jakby uważał go za skończonego
idiotę.
- Nie możemy obrażać człowieka tak wpływowego
jak James Mullineaux - mruknął, wsuwając na śniadanie
lokalną potrawę z ryby, ryżu, jaj, cebuli i ostrych przy�
praw. - A poza tym, sądząc z tego, co mówi Mullineaux,
może być on przyjacielem Willa Westona, lecz na pewno
nie zakłóci toku naszego dochodzenia. Do diabła, w koń�
cu to sędzia pokoju i ważna osobistość! Taki ambitny mło�
dy oficer jak ty powinien dołożyć wszelkich starań, by za�
wrzeć z nim bliższą znajomość.
W obliczu tak całkowitego braku zrozumienia admira�
ła, a nie mogąc wytłumaczyć, na czym naprawdę rzecz po�
lega, Harvard został zmuszony do uczestnictwa w uroczy�
stym wieczorze i niemal natychmiast poczuł się naprawdę
jak idiota, usadzono go bowiem obok lady Stansfield,
z którą trudno było mierzyć się na słowa.
Stara hrabina obrzuciła go spojrzeniem od góry do
dołu.
- Harvard? Czy z tych Harvardów z Yorkshire?
Nie mogąc zorientować się z jej tonu, czy lepiej przy�
znać się do powinowactwa z nieznajomymi, czy też nie,
Harvard wyjaśnił, że pochodzi z odłamu rodziny z Sus-
sex. Prychnęła z dezaprobatą, lecz nie opatrzyła tego ko�
mentarzem. Gdy na stół wjechała wspaniała ryba faszero�
wana szpinakiem, a po niej zupa, Harvard odprężył się
wreszcie. Lady Stansfield znowu się odezwała.
- Poczynił pan jakieś postępy w pańskich wyprawach
z motyką na słońce? - zapytała uprzejmie.
Nim kapitan zdołał zdobyć się na taktowną odpowiedz,
z drugiego końca stołu pospieszyła mu z odsieczą Alicja.
- Babciu, przy stole nie wypada wypytywać nieszczęs�
nego kapitana Harvarda o sprawy służbowe.
- Masz rację - przytwierdził James z celowym bra�
kiem taktu - przecież to oczywiste, że kapitan nie chce
rozmawiać o swym niepowodzeniu.
Harvard upodobnił się do buraka.
W sporej odległości od kapitana Annabella obserwowa�
ła, jak babka usiłuje zastawić nań pułapkę. Młodej kobie�
cie trudno było usiedzieć w tym samym pomieszczeniu co
kapitan, skoro wiedziała, co próbował wyrządzić Willowi
- jej mężowi. Ale tak jak pomogła Willowi, ukrywając go
w Larkswood, tak teraz za wszelką cenę pragnęła zwabić
w zasadzkę jego niedoszłego mordercę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl
  • Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.