[ Pobierz całość w formacie PDF ]

68
RS
- T. S. - powiedział ochryple. Schwycił ją za ramiona i odsunął na
długość ręki. Chociaż nie poruszyła się i nie wymówiła ani słowa, wyczuwał
jej zmieszanie, czuł pytający wzrok.
Gdy ochłonął, a rytm serca uspokoił się, powiedział:
- Jakże mi przykro, nie chciałem, żeby to się stało.
T. S. odczekała gorzko-słodki moment, żeby się uspokoić, lecz nie
mogła.
- Mnie nie jest przykro. To było cudowne. Nigdy nie czułam się z
nikim tak blisko.
- Byłaś zdenerwowana. Sytuacje o dużym uczuciowym ładunku
zmieniają obraz rzeczywistości.
- Gówno prawda! - wybuchnęła. - Wiem, co czułam. Pragnęłam cię.
Logan zamknął oczy pod wpływem kolejnego przypływu pożądania.
Był chłodnym, opanowanym kochankiem, delikatnym, ale całkowicie
panującym nad emocjami. T. S. to jedyna osoba, którą spotkał w życiu,
stwarzajÄ…ca chaos w jego samodyscyplinie.
Przekonując sam siebie, że oszukiwanie jej było ich wspólnym
dobrem, łagodnie zdjął ręce z jej ramion i wstał.
- Nie uważaj tego za coś więcej niż w istocie było. Jesteśmy parą
obcych, którzy wymienili kilka pocałunków przy świetle księżyca. To takie
przelotne emocje.
Wolno podniosła się.
- Naprawdę tak uważasz, Loganie? Odpowiedz!
Nie odpowiedział. Poczuła ból i rozczarowanie. Starła łzy, które
spłynęły jej po twarzy. Powiedział, że uległ impulsowi, a dla niej to było coś
więcej.  Cóż za ironia losu - pomyślała - zawsze pragnę mężczyzn, którzy
mnie nie chcÄ…".
69
RS
- Chciałbym... - zaczął i umilkł. %7łyczenia były głupotą.
- Wszystko w porządku, Logan. - Jej głos brzmiał zbyt radośnie. -
Przynajmniej jesteś uczciwy w swoich wyznaniach. Nic się nie stało. -  Nie
licząc głębokiej rany, która powstała w moim sercu. "
Jej słowa paliły. Czuł się jak potwór.
- Próbowałem cię przekonać, że nie jestem dobrym człowiekiem. Nie
jestem kimś, kogo chciałabyś znać.
Wiedziała, że chciał ją zaszokować i udało mu się. Ze smutkiem
uświadomiła sobie, że ma rację, co do ściany ognia.
Logan nagle przypomniał sobie medalion spoczywający na piersi.
Gładki metal zaczynał mu ciążyć. Zdjął łańcuch przez głowę.
- To chyba twoje - powiedział. Odnalazł w ciemności jej rękę i
zamknął palce na łańcuchu.
- Znalazłeś go! - W jej głosie brzmiała ulga. - Przeszukałam dzisiaj
każdy centymetr domu. Zamierzałam cię prosić, żebyś sprawdził u siebie.
Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy! Dzięki.
- Tak wiele dla ciebie znaczy? - Nie mógł powstrzymać się od pytania.
- Więcej niż przypuszczasz. - T. S. wsunęła medalion na stałe miejsce i
zacisnęła z miłością w dłoni. Jakże jej go brakowało. Był potrzebny jak
obecność kogoś drogiego.
Logan głośno wciągnął powietrze. Wiedział, że jakaś jej cząstka ciągle
kocha chłopca, który ofiarował ten medalion, chociaż była przekonana, że
on nigdy jej nie kochał.
- Robi się pózno - powiedział. - Spróbujemy coś zrobić z tymi
zatrzaśniętymi drzwiami. - Położył dłoń na jej plecach i poprowadził. Ten
kurtuazyjny gest miał w sobie coś intymnie władczego; chciał wycofać rękę,
ale tego nie zrobił.
70
RS
Gdy szli w stronę domu, T. S. nie wiedziała, jak przełamać milczenie.
Logan był jak Wyspy Przybrzeżne: samotny i samowystarczalny.
Westchnęła, spoglądając na plażę. Ujrzała w pobliżu migocące światło
ręcznej latarki.
- Spójrz! - zawołała, wskazując na niewielką postać uciekającą w
kierunku wydm. - Jak sÄ…dzisz, co on tam robi? Poluje na kraby?
- Może. - Logan był zbyt pochłonięty myślami i pogrążony we
własnym bólu, żeby zastanawiać się, co samotnie dziecko robi na plaży o tej
porze.
* * *
Jesse Sparrow leżał na brzuchu w cieniu wydmy.
- Niewiele brakowało - mruknął, patrząc na znikające sylwetki kobiety
i mężczyzny. Przewrócił się na plecy i wsunął dłonie pod głowę. Oczy za
duże i za stare, jak na jedenastoletnie dziecko, spoglądały na gwiazdy
porozrzucane po niebie.
Nie martwił się zbytnio, że go widziano w tej części plaży, ponieważ
większość domków była pusta teraz, gdy zaczął się rok szkolny. Wczoraj
pojawiła się tutaj ta rudowłosa pani. Wprowadziła się naprzeciwko
opustoszałego domu, gdzie zakotwiczył się w piwnicy.
Musi być bardziej ostrożny w czasie godzin lekcyjnych. Niewiele
dzieci mieszka tu przez cały rok. Jeśli ta pani ujrzy go w niewłaściwym
miejscu o niewłaściwej porze, może zacząć się zastanawiać, co on tu robi.
Jesse wiedział, że poradzi sobie ze wścibskimi pytaniami, które
rudowłosa dama mogłaby mu zadać. Aatwo było wykiwać większość
dorosłych, jeśli się im opowiedziało przekonującą historię. Lata praktyki w
tłumaczeniu, skąd się wzięły podbite oczy i połamane kości, nauczyły go
71
RS
wymyślać odpowiednie historyjki. Ale kłamstwa zle wpływały na jego
samopoczucie.
Zaburczało mu w brzuchu. Jesse pomyślał o śniadaniu ukrytym w
skromnym bagażu. Zlina napłynęła mu do ust na myśl o krakersach z
orzechowym masłem, które ukradł z pobliskiego sklepu, gdy stary grubas w
kasie był zajęty rozmową z klientem. Hamburger, wyciągnięty z pojemnika
za barem szybkiej obsługi, wyglądał mniej apetycznie. Ale głód sprawia, że
wszystko jest niezłe, o ile nie cuchnie zanadto.
Poczuł jakiś ruch koło swej twarzy i powoli zwrócił w tamtą stronę
głowę. Szaro-biały krab znieruchomiał kilka centymetrów od jego nosa.
Duże wyłupiaste oczy patrzyły przez chwilę. Następnie skorupiak jak
oszalały zaczął zagrzebywać się w piasku.
Jesse żałował, że nie jest krabem. Jeśli ktoś próbowałby go zranić,
zagrzebałby się głęboko w piasku i nikt nie miałby dostępu do niego.
Przetarł ręką oczy, usiłując odpędzić nieprzepartą chęć do płaczu.  Daj sobie
spokój - mówił w myślach do siebie. - Niemowlęta płaczą, a ty przestałeś
być niemowlęciem dawno temu. "
Wziął latarkę i poderwał się. Wspinając się po wydmie, postanowił, że
za dzień czy dwa ruszy na Florydę. Na Miami były tłumy ludzi i tam Jesse
Sparrow wmiesza się w tłum.
Gdy wspiął się na szczyt wydmy, stanął i spojrzał na ocean. Tak, tak
właśnie zrobi. Dostanie się do krainy słońca, będzie budował zamki z
piasku, udawał, że w nich mieszka i nigdy, nigdy nie pozwoli się
skrzywdzić.
Im dłużej o tym myślał, tym bardziej był z tego zadowolony. Floryda
znajdowała się tryliony kilometrów od Marylandu i sukinsyna o kamiennym
sercu, który nienawidził go z całej duszy.
72
RS
W niedzielne południe Logan wypoczywał na górnym tarasie swego
domu. Obok leżała gazeta i stała nietknięta filiżanka kawy. Jego umysł
wypełniały myśli o T. S. Większą część nocy leżał, marząc o niej aż do bólu.
Przerażała go siła, z jaką jej pragnął.
Okoliczności nauczyły go być ostrożnym i trzymać ludzi na dystans,
nie pozwalając nikomu zbliżyć się i poznać prawdziwego Logana Huntera.
Stał się mistrzem w panowaniu nad emocjami. A mimo to T. S. z łatwością
wślizgnęła się tam, gdzie innym wstępu wzbraniano i bez trudu poruszyła
jego uczucia.
Zeszłej nocy był taki żałosny. W jednej chwili chłodny i niedostępny,
w następnej - całował ją jak ktoś wygłodzony seksualnie. Nie sądził, żeby
próba ostrzeżenia jej coś dała. I prawdę mówiąc, w głębi duszy pragnął jej
obecności.
Nie łudził się, że to tylko fizyczny pociąg. Już kiedyś się w niej
zakochał. Teraz wyzwoliła w nim to samo uczucie, tylko znacznie silniejsze
i trudniejsze do opanowania. T. S. Winslow nie tylko zagrażała życiu, które
sobie stworzył, lecz również jego emocjonalnej równowadze. Jeśli nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl