[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szczupła i wiotka, ciemne włosy związane w kooski ogon, gładka buzia dziecka.
On też ją zauważył. Teresa mogłaby przysiąc, że odsunął się od tej dziewczyny trochę za gwałtownie.
Niemal strząsnął jej rękę.
- Cześd - powiedział.
- Cześd, Marcin, miło cię znowu zobaczyd.
- Poznajcie się, to jest Eliza, moja koleżanka, a to Teresa, moja... - zawahał się na chwilę.
- Już też tylko koleżanka - dokooczyła z uśmiechem, ściskając dłoo ciemnowłosej, która spłoszona
wodziła wzrokiem po ich twarzach. Jej rozmarzony uśmiech nagle zniknął. Nerwowo jadła lody, wolną
rękę schowała do kieszeni ortalionowej kurtki. Rozejrzała się naokoło, szukając punktu zaczepienia.
- No to ja... będę lecied. Dzięki jeszcze raz za te notatki, oddam ci przy okazji - rzuciła.
Widad było, że czeka na jakiś gest, na to, żeby ją zatrzymał, ale nie doczekała się, Marcin z trudem
przeniósł nieobecne spojrzenie z twarzy Teresy na jej twarz, uśmiechnął się z przymusem.
- Odezwę się do ciebie - powiedział, a tamta odeszła powoli, przygarbiona. Zdawało się, że z trudem się
hamuje, by nie spojrzed za siebie.
- No i wystraszyłam ci koleżankę - roześmiała się Teresa. - To pewnie teraz masz wolne popołudnie?
- Pójdziemy gdzieś? - zapytał, a po chwili, nie czekając na odpowiedz, objął ją w pasie i poszli przed
siebie.
Skręcili w Wilczą, przeszli kawałek nowiutkim chodnikiem z kostki i zeszli na dół do baru w suterenie.
Zamówili po piwie. Patrzą na siebie niespokojnie, udają znajomych, którzy spotkali się przypadkiem.
Gdzieś ulotniły się te wszystkie tematy do rozmów, które zawsze ich łączyły.
- Daj mi rękę - poprosił, nie patrząc na nią.
- Po co? - próbowała żartowad. - Masz już kogo trzymad za rękę.
- Jesteś zazdrosna? Ty? - spytał z niedowierzaniem. Ona spuściła wzrok, żeby nie wyczytał niczego w jej
oczach. Wpatruje siÄ™ w bursztynowy blask szklanki z piwem i nie odzywa siÄ™, a on ciÄ…gnie dalej: -
Chciałabyś, żebym płakał po tobie? Już za pózno, już swoje przepłakałem.
- Szybko się pocieszyłeś.
Milczą przez dłuższą chwilę. Ona zapala papierosa jak zawsze, kiedy nie wie, co zrobid z rękami. W barze
jest ciemno. Przez niewielkie okienka pod sufitem nie dolatuje prawie żadne światło. Nie sposób
dostrzec, że na dworze świeci kwietniowe słooce, a staruszki sprzedają żonkile pod murami starych
kamienic. Tu panuje półmrok, na stołach palą się świece, z głośników dobiega jakaś nieznana muzyka,
młodziutki barman, wyraznie znudzony, po .. raz kolejny przeciera ladę szmatką.
- Dlaczego to nie ja? - pyta Marcin, przerywając ciężkie milczenie. Jakoś tymczasem zupełnie
nieświadomie jednak położył swoją dużą dłoo na jej ręce, a ona jakby
tego nie dostrzegła i zapomniała się uwolnid z uścisku. Przyszła żona gdzieś zniknęła, kremowy atłas i
pierścionek z białym kamykiem odpłynęły w zapomnienie. Mieszkanie nie będzie dzisiaj posprzątane,
wszystkie te domowe czynności, w których znajdowała ukojenie, straciły znaczenie.
- Dlaczego co?
- Dlaczego to jego wybrałaś?
- Bo jego znam. Wiem, co jada, jak się ubiera, jakim mydłem się myje. Wiem, jak chrapie w nocy i jaka
muzyka go wkurza.
- Mnie też mogłaś poznad.
- Nie pozwoliłeś mi - odpowiada Teresa z rozpaczą w głosie. - Trzymałeś mnie na dystans. Jedyne, co
wiem o tobie, to jaki jesteś w łóżku! Wiem, jak całujesz i jak dotykasz, i nie potrafię na ciebie patrzed, nie
myśląc o tym... A mimo to wcale cię nie znam i nigdy nie znałam.
- A gdybyśmy mogli to jeszcze naprawid?
- Nie da się. Za pózno - odpowiada i dodaje z jakąś przewrotną złośliwością: - Dziś miałam pierwszą
przymiarkę sukni ślubnej.
Obserwuje uważnie, jak zmienia się wyraz jego twarzy, niemal jak na zwolnionym filmie z bójki, kiedy
bohater zgina się wpół po miażdżącym ciosie w splot słoneczny. Nie daje jej to oczekiwanej satysfakcji,
zamiast tego przychodzi obezwładniający smutek, który od paru tygodni tłumiła w sobie.
- Wiesz... - mówi on cicho, prawie szeptem - może los pozwoli i kiedyś to ze mną staniesz w kościele w
białej sukni.
Teraz jej zapiera dech, słyszy słowa swojej babci, wypowiedziane półżartem, słowa kobiety
doświadczonej przez trzy nieudane małżeostwa.
- Krzyś jest idealny na pierwszego męża - powiedziała babcia. - W domu pomoże, kocha cię, będzie
dobrym tatą. A drugiego wez sobie takiego, żebyś widziała gwiazdy, jak tylko o nim pomyślisz.
Mimo to obraca jego słowa w żart.
- To było wyznanie?
- A co więcej może mężczyzna powiedzied kobiecie? - pyta on.
- Może... dużo więcej. Dwa słowa, których nigdy nie powiedziałeś... Raz, prawie.
- Wtedy powiedziałem je niechcący. Nie chciałem ci tego mówid, bo bałem się, że skooczy się tak, jak się
skooczyło. I miałem rację. Powiedz mi jeszcze tylko jedno -pyta jak zwykle, tak jakby od odpowiedzi
miało zależed jego życie. - Co by było, gdybyś wybrała mnie, nie jego?
- Wtedy - odpowiada ona bez wahania - ty czekałbyś w domu, a ja siedziałabym tu z Krzyśkiem i
zastanawiała się, czemu nie wybrałam jego.
On przechyla się przez stolik, przyciąga ją do siebie i zaczynają się całowad jak kiedyś. Teresa przymyka
oczy, zanurza dłonie w jego włosach, chłonie znajomy zapach wody po goleniu, zatraca się na długą
chwilę. Czas się cofa. Jeszcze może wybrad, jeszcze nic nie jest nieodwołalne, przez moment wszystko
jest możliwe.
- Przyjdz do mnie... jutro rano. Do domu - mówi. - Zasłużyliśmy na jakiś ostatni raz, dopóki suknia nie jest
uszyta, dopóki noszę własne nazwisko, dopóki możemy się pożegnad.
- Wiesz, że my się nigdy nie pożegnamy?
- Wiem - mówi ona. - To jest na zawsze. Nawet po sześddziesiątce, z wnukami w wózkach...
- Nawet na emeryturze - przytakuje on, a mimo to już po kwadransie wychodzą z baru, na światło dnia,
nieprzyjazne, bo wystawiające ich na widok publiczny, odsłaniające słabośd.
Następnego dnia kochają się po raz ostatni - w jej mieszkaniu, w świetle dnia przefiltrowanym przez
nowe zasłonki - niezgrabnie i bez radości, pospiesznie, nasłuchując kroków na schodach. Trwa to o wiele
za krótko. Po wszystkim Marcin siada na łóżku, przygarnia ją do siebie, prosi:
- Posiedzmy tak jeszcze przez chwilÄ™.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odnośniki
- Start
- Kozłowska Antonina Czerwony rower
- Antoni Czechow Historie zakulisowe
- Anderson Poul Trzy serca i trzy lwy
- HonorĂŠde Balzac Eugenie Grandet
- Jak naprawdę zrozumieć Âświatło radzi znakomity Joe McNally
- 1. Królowa Lata
- The Billionaire's Club 3 The Billionaire Biker Jackie Ashenden
- Antologia do extase
- Baccalario P. (Moore Ulysses) Wrota czasu 06 Pierwszy klucz
- 32. Roberts Nora W poszukiwaniu skarbu 02 Odnaleziony skarb
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zuzanka005.pev.pl