[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Tłukł pięścią w materac - nowy i gładki.
Nie potrafił rozstrzygnąć, czy o tym, co się stało, powinien
opowiedzieć swemu wujowi czy nie.
Kiedy znowu jakieś kroki rozległy się na korytarzu, przeniknął go
dreszcz. Tym razem jednak to była tylko Ida, która przyniosła mu jak co
rano wodÄ™ do mycia.
Miał wrażenie, że przygląda mu się jakoś dziwnie, i zarumienił się.
Spojrzał w dół i zobaczył na swojej klatce piersiowej długie, skośne
zadrapania. Nie czul żadnego bólu.
Kiedy ochlapał się zimną wodą, dostał gęsiej skórki, ale niepokoju
nie zdołał z siebie spłukać.
Musi ją zobaczyć. Musi z nią porozmawiać. Musi się zorientować, co
się dzieje między obiema siostrami. Czy jest tylko pionkiem w ich grze? A
może to jednak prawda, że krew, która płynie w ich żyłach, jest tak samo
jak jego własna zakażona szaleństwem i dziedziczonym z pokolenia na
pokolenie złem? Był szary i ponury dzień. Mimo to osiodłał
najsilniejszego ogiera i nikomu nic nie mówiąc, ruszył w drogę.
ROZDZIAA CZWARTY
Johanna nie wierzyła własnym uszom. Ale dziewczyna stała i
skubiąc rąbek fartucha, powtarzała straszną wiadomość. Tak, to Arill
Storlendet czeka w izbie chorych. I tak, prosi o spotkanie z niÄ…. Nie chce
odejść...
Nie wahała się ani chwili.
Zerwała stary muszkiet, który wisiał nad drzwiami do sypialni, i
szybkim krokiem wyszła z pokoju.
On rzeczywiście stał pośrodku dużej izby chorych, czapkę trzymał w
rękach.
- Wyjdz stąd, ty psie, albo, Bóg mi świadkiem, zabiję cię jak gada!
Arill nawet nie drgnął, nie spuszczał jednak wzroku z jej zmrużonych
oczu. Broni natomiast nie poświęcił nawet spojrzenia.
- Musimy porozmawiać, pani Johanno.
- Nie zamieniliśmy ani słowa dotychczas i teraz też nie będziemy
tego robić. Masz się wynosić, jak najdalej z mojego domu, i to
natychmiast.
Spodziewała się z jego strony wszystkiego, od przekleństw do
otwartego ataku.
Arill Storlendet zrobił jednak dwa kroki w bok, po czym rozsiadł się
w fotelu Johanny i rozpiÄ…Å‚ kurtkÄ™.
- No to mnie zastrzel - powiedział swobodnie. Palec Johanny
poruszył się na spuście. Służąca przy drzwiach była przerażona, dzwoniła
zębami tak, że słychać było w całej izbie.
- Zastrzel mnie, jeśli ci to pomoże. I zróbmy wreszcie koniec z tym
wszystkim - powtórzył Arill spokojnie.
Stwierdziła, że on ma niebieskie oczy. Ciemne, mimo to niebieskie.
Jak Reina, przemknęło jej przez głowę.
Broń zaczynała jej ciążyć na ramieniu. W głębi duszy wiedziała, że
strzelba nie jest naładowana.
Arill Storlendet czekał. Johanna kiwnęła na służącą.
- Lensmana. Szybko! Dziewczyna z jękiem wybiegła z pokoju.
Johanna opuściła broń.
- Nie jesteś tego wart. Boże, jakże chętnie widziałabym ciebie i
wszystkich z twojego rodu w trumnach. Ale nie jesteÅ› tego wart. Nie
zabijÄ™ ciÄ™.
Skinął głową ze złośliwym uśmiechem.
- Nie. Nie odważysz się strzelić do dorosłego mężczyzny. Ale przed
chorym dzieckiem zamknęłaś drzwi. Moje życie było w twoich rękach,
Johan - no Vildegard. Wtedy, w czasie zarazy. I z własnej woli zostawiłaś
mnie, bym umarł.
Johanna odłożyła strzelbę.
- Oczywiście - odparła spokojnie. - Nie tamuje się złej krwi. Pozwala
się jej płynąć.
- Ty mnie naprawdę nienawidzisz? Nie odpowiedziała.
- Nigdy pewnie nie zapomnisz krzywdy, jaką ci wyrządził Erlend?
Johanna splunęła.
- Nie próbuj takich sztuczek! To tylko jedna z wielu ran...
- Ale przecież ty jesteś lekarką. Potrafisz leczyć rany, jeśli chcesz.
Johanna wybuchnęła szalonym śmiechem.
- Nie próbuj takich sztuczek, ty głupku! Nie próbuj mi się tu
podlizywać! Dopóki będzie we mnie choćby jedno tchnienie, będę się ze
wszystkich sił bronić przed takimi gadami jak ty. Ty i ten twój podstępny
wujek! I jeśli ów diabeł, który jest twoim ojcem, kiedykolwiek opuści dom
wariatów, to będzie z nim zle!
Arill wolno pokręcił głową.
- Do tego pewnie nigdy nie dojdzie. Mówią, że on jest już na łożu
śmierci - odparł Arill krótko.
Przyglądała mu się. Nigdy przedtem nie widziała go z bliska i w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl