[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dom i ja pomyśleliśmy, \e mo\e byłoby mo\liwe, abyś wrócił. śeby, eee, załatwić, no wiesz,
tę sprawę, która cię tak długo zatrzymywała. To znaczy, w moim świecie. Naszym świecie -
poprawiłam się szybko, pamiętając ostrze\enie ojca Dominika. - Tak, naszym świecie.
Jesse milczał, wpatrując się we mnie.
- Susannah - powiedział w końcu. Jego głos brzmiał dziwnie. Zorientowałam się
dlaczego w sekundę pózniej, kiedy dodał: - Czy to nie ty mnie tutaj wysłałaś?
Wybałuszyłam oczy.
- Co? O czym ty mówisz?
Teraz zrozumiałam, co takiego dziwnego usłyszałam w jego głosie. Był pełen \alu.
- Czy to nie ty kazałaś mnie wyegzorcyzmować?
- Ja? - Mój głos podniósł się o osiem oktaw. - Ja? Jesse, oczywiście, \e nie. Nigdy
bym czegoś takiego nie zrobiła. Ty wiesz, \e nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła. Zrobił to
ten dzieciak Jack. Twoja dziewczyna Maria go zmusiła. Próbowała się ciebie pozbyć.
Powiedziała Jackowi, \e mnie prześladujesz, a on nic o tobie nie wiedział, więc cię
wyegzorcyzmował, a potem Feliks Diego zrzucił mnie z dachu nad gankiem i, Jesse, zna-
leziono twoje ciało, to znaczy, twoje kości. Zobaczyłam je i zwymiotowałam, a Szatan tak za
tobą tęskni, a ja sobie pomyślałam, \e, no wiesz, jeśli chciałbyś wrócić, to mo\esz, poniewa\
dlatego właśnie wzięłam tę linę, \ebyśmy trafili z powrotem.
Paplałam jak najęta. To mi się zdarza, nawet kiedy nie jestem w czyśćcu. Ale nie
mogłam się powstrzymać. Wszystko ze mnie wyłaziło. No, nie wszystko. Nie zamierzałam
powiedzieć mu, dlaczego chciałam, \eby wrócił. Nie chciałam wymówić słowa na m . I to
nawet nie z powodu upomnienia ojca D.
- O ile chcesz wrócić - ciągnęłam. - Rozumiem, dlaczego mógłbyś chcieć zostać tutaj.
Po stu pięćdziesięciu latach to pewnie du\a ulga. Pewnie wkrótce cię przeniosą i zyskasz
nowe \ycie albo pójdziesz do nieba czy gdzieś. Ale tak sobie pomyślałam, wiesz, \e to nie
było w porządku ze strony Marii, \e zrobiła ci to, co zrobiła - dwa razy - i \e jeśli chcesz
wrócić i dowiedzieć się, no wiesz, dlaczego przebywałeś tak długo na ziemi, to có\, chętnie ci
pomogę, jeśli zdołam...
Zerknęłam na zegarek. To było łatwiejsze, ni\ patrzeć na twarz Jesse'a, który nadal
miał tak nieprzeniknioną minę, jakby nie wierzył w to, co widzi. I słyszy.
- Tylko \e - dokończyłam - mogę przebywać poza ciałem najwy\ej pół godziny, zanim
oddzielę się od niego na zawsze, a zostało nam piętnaście minut, więc musisz się szybko
decydować. No, to jak?
Czy to było dostatecznie niekobiece, jak dla ojca Doma? Nie podjęłam
najdrobniejszego wysiłku, by go uwieść moimi wdziękami. Nikt nie mógłby mi zarzucić
choćby tego, \e się uśmiechnęłam. Byłam uosobieniem mediatorskiego profesjonalizmu.
Nie wiedziałam, co prawda, jak długo zdołam utrzymać ten czysto biznesowy ton.
Zwłaszcza kiedy Jesse wyciągnął rękę, kładąc dłoń na moim ramieniu.
- Susannah - powiedział, a teraz w jego głosie nie było urazy, tylko coś, co, o ile się
nie mylę, przypominało gniew - czy chcesz powiedzieć, \e dla mnie umarłaś?
- Eee - mruknęłam, zastanawiając się, czy mo\na to uznać za próbę flirtu, skoro to on
mnie dotknął. - Có\, z technicznego punktu widzenia, nie. Jeszcze nie. Ale jeśli zabawimy tu
dłu\ej...
Dłoń na moim ramieniu zacisnęła się.
- Chodzmy - rzucił.
Nie byłam pewna, czy on naprawdę rozumie sytuację.
- Jesse, ja trafię z powrotem. Mam dobre układy z odzwiernym. - Podniosłam do góry
skrzy\owane palce. - Jeśli chcesz pójść ze mną, poniewa\ chcesz wrócić, to w porządku, ale
jeśli chcesz tylko odprowadzić mnie do dziury, to sama świetnie sobie poradzę.
- Susannah, zamknij siÄ™.
A potem, nadal trzymając rękę na moim ramieniu, złapał za sznur i zaczął iść wzdłu\
niego w kierunku, z którego przyszłam.
Och, świetnie, wspaniale, myślałam. Teraz jest na mnie wściekły. Ja ryzykuję \ycie -
no bo, prawdę mówiąc, tak właśnie było - a on jest na mnie z tego powodu wściekły. Mogłam
to przewidzieć. Ryzykować \ycie dla chłopaka to tak, jak u\yć słowa na m . Nawet gorzej.
Jak ja mam się z tego wyplątać?
- Jesse, nie pochlebiaj sobie, \e zrobiłam to dla ciebie. To znaczy, mieć cię za
współlokatora to jak drzazga w bucie.
Myślisz, \e to frajda wracać do domu ze szkoły, pracy czy skąd tam i musieć
wyjaśniać ci, co to jest Zatoka Zwiń? Wierz mi, \ycie z tobą to nie piknik.
Milczał i wcią\ mnie popychał.
- A co z Tadem? - zapytałam, podejmując, jak wiedziałam, bolesny temat. - Myślisz,
\e lubiÄ™ jak siÄ™ plÄ…czesz w pobli\u, kiedy umawiam siÄ™ na randkÄ™? Kiedy wyniesiesz siÄ™ z
mojego \ycia, będzie mi tylko łatwiej, więc nie myśl sobie, no wiesz, \e zrobiłam to dla
ciebie. Zrobiłam to tylko dlatego, \e ten twój głupi kot wyje za tobą z rozpaczy. A tak\e
dlatego, \e zrobię wszystko, \eby dopiec tej twojej głupiej dziewczynie.
- Nombre de Dios, Susannah - burknÄ…Å‚ Jesse. - Maria nie jest mojÄ… dziewczynÄ….
- No, ale z pewnością była. A co z tym, tak przy okazji? Ta dziewczyna to łajdaczka,
Jesse. Nie mogę uwierzyć, \e w ogóle kiedyś zgodziłeś się ją poślubić. Co ty sobie myślałeś?
Nie widziałeś, jaka była pod tą masą koronek?
- Wtedy - wycedził Jesse przez zaciśnięte zęby - wszystko wyglądało inaczej.
- Ach tak? Tak inaczej, \e nie widziałeś, \e dziewczyna, z którą miałeś się o\enić, jest
zwykłą...
- Ledwie ją znałem. - Jesse zatrzymał się i popatrzył na mnie gniewnie. - W porządku?
- Dobre sobie - parsknęłam. - Byliście kuzynami. Ta z kolei sprawa te\ jest, jak dla
mnie, zupełnie nie do przyjęcia...
- Tak, byliśmy kuzynami - przerwał mi Jesse, potrząsając moje ramię - ale, jak ju\
powiedziałem, wtedy wszystko było inaczej. Gdybyśmy mieli więcej czasu, powiedziałbym
ci...
- Och, nie, nadal mamy... - spojrzałam na zegarek ojca D - ...dwanaście minut.
Powiedz mi teraz.
- Susannah...
- Teraz, Jesse, albo przysięgam, \e się stąd nie ruszę.
Jęknął z rozpaczą i wymamrotał coś, co, jak sądzę, musiało być jakimś straszliwym
przekleństwem, chocia\ nie wiem na pewno, bo powiedział to po hiszpańsku. W szkole nie
uczą nas hiszpańskich przekleństw.
- Zwietnie. - Puścił moje ramię. - Chcesz wiedzieć? Chcesz wiedzieć, jak było wtedy?
Było inaczej, rozumiesz? Kalifornia była inna. Zupełnie inna. Nie było \adnego mieszania się
pici. Chłopcy i dziewczęta nie bawili się razem, nie siedzieli obok siebie w klasie. Z Marią
bywałem w tym samym pokoju wyłącznie w porze posiłków, czasami podczas tańców. A
wtedy otaczali nas inni ludzie. Wątpię, \eby zamieniła ze mną więcej ni\ parę słów...
- No, to musiały te słowa wywrzeć na tobie silne wra\enie, skoro zgodziłeś się z nią
o\enić.
Jesse przesunął palcami po włosach i wydał kolejny okrzyk po hiszpańsku.
- Oczywiście, \e zgodziłem się z nią o\enić! Jej ojciec sobie tego \yczył, mój ojciec
sobie tego \yczył. Jak mógłbym się nie zgodzić? Nie chciałem powiedzieć nie . Nie
wiedziałem, nie wtedy, jaka ona jest. Dopiero pózniej, kiedy dostałem jej listy, uświadomiłem
sobie, \e ...
- Ze nie zna ortografii? Puścił tę uwagę mimo uszu.
- ...\e my dwoje nie mamy nic ze sobą wspólnego i nigdy nie będziemy mieli. Ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Odnośniki
- Start
- Redfield James Dwunaste wtajemniczenie Godzina decyzji
- Harlan Coben Najczarniejszy strach
- Inne AniośÂ‚y Czas Odwetu Lili St Crow
- Dav
- Jan PaweśÂ‚ II 1981.09.14 encyklika Laborem Exercens 2
- Tarling Moyra PśÂ‚ótno i diament
- 01. Herron Rita Intryga i MiśÂ‚ośÂ›ć‡ Naoczny śÂ›wiadek
- Cruz Melissa de la BśÂ‚ć™kitnokrwiśÂ›ci 01 BśÂ‚ć™kitnokrwiśÂ›ci
- A. Maclean WiedśĹźma morska
- Wiktor Willmann Ze wspomnien wojennych lotnika
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zipek123.pev.pl