[ Pobierz całość w formacie PDF ]

swych prac. Skąd takie nagłe przyspieszenie?
- To czego szukamy, mogło być na pokładzie  Gustloffa - do rozmowy przyłączył się
Suworow. - Równie dobrze na którymś z okrętów podwodnych. Nie mamy też pewności, czy
Stuckerowi nie udało się od razu wywiezć swych skarbów w bezpieczne miejsce. W czasie
wojny prowadziliśmy z nim negocjacje pewni, że oferuje nam zaginione dzieła sztuki. To był
tylko margines jego propozycji.
- Teraz proszę zauważyć, kogo dręczy ta sprawa? - Pawlinskij pochylił się w stronę
środka stołu. - Przy  Gustloffie kręci się statek Sebediana. Na pokładzie ma agenta
niemieckiego wywiadu. Polacy przyglądają się sprawie z wiadomych względów. Każdy lubi
wiedzieć, co dzieje się na jego podwórku.
- Chyba przyszedł najwyższy czas, żeby powiedzieć panu coś bardzo ważnego -
odezwał się Suworow. - Istnieje wiele opowieści wskazujących, że Bursztynowa Komnata
była przewożona na pokładzie  Wilhelma Gustloffa , ale nie wiem, czy słyszał pan o
ciekawym miejscu jej ukrycia, tu na Helu?
Olbrzym prawie podskoczył z emocji.
- Słucham pana - rzekłem uprzejmie.
- Na Helu, przy bateriach  Adolfa podobno coÅ› ukryto w styczniu 1945 roku -
wyjaśniał Suworow.
- Zakopano czy schowano w podziemiach? - dopytywałem się.
- %7łołnierz, który służył w kompanii wartowniczej na Helu do 9 maja 1945 roku -
opowiadał Suworow - był w naszej niewoli. Mówił, że do jednej z trzech baterii przyjechały
dwie albo trzy ciężarówki i wynoszono z nich jakieś skrzynie.
- Czy wie pan, gdzie należy szukać tych baterii?
- Niestety, nie - Suworow bezradnie rozłożył ręce.
- Cóż, chyba przyszedł odpowiedni czas na sen - powiedziałem patrząc na zegarek. -
Serdecznie dziękuję za wielce pouczającą rozmowę - ukłoniłem się Rosjanom i wstałem.
Olbrzym szedł za mną i cicho sapał. Gdy byliśmy już na swoim piętrze, zaprosiłem
dziennikarza do pokoju.
- Rewelacja, co? - na policzkach Olbrzyma ukazały się ogromne koła rumieńców.
- Co?
- No, ta skrytka.
- Chyba to bajka...
- Czemu?
- Pomyśl. Teraz pożycz mi swojego telefonu.
Zdumiony Olbrzym podał mi swój telefon komórkowy, z którym zszedłem na parter i
tylnymi drzwiami wyszedłem na parking. Pięć minut rozmawiałem z komisarzem
Skowronkiem, a potem wróciłem do siebie, żeby położyć się spać.
Chwilę przyglądałem się ciemnej plamie, jaką stanowiła twarz Julia. Starałem się
wyczuć, czy mówi poważnie, czy to prowokacja.
- Spokojnie, człowieku - szeptał Julio siadając na mojej koi. Wyjął cygaro i zapalił. -
Już kiedyś pracowałem dla Sebediana. To była fucha w Afryce. Chodziło o skubnięcie
transportu nieoszlifowanych diamentów. Wtedy wszystko było przygotowane na wysoki
połysk. Tutaj też tak było, dopóki nie zjawiła się Danielle i wy. Człowieku, nie mam do ciebie
urazy, bo widzę, że jesteście w porządku, ale powoli coś mi tu śmierdzi.
- Mnie też - przyznałem mu rację. - Nie chodzi mi tylko o twoje cygara...
- Ciekawe, po co wybieramy siÄ™ na ten wrak?
- Podobno na  Gustloffie przewożono Bursztynową Komnatę.
- Bajka - Julio lekceważąco machnął ręką. - Tu musi chodzić o coś ważniejszego i
cenniejszego.
- Może.
- Człowieku, jak można wydostać się z Polski?
- Chcesz uciekać? Teraz?
- Nie. Można by zabrać łup i sprzedać go w Europie. Mam znajomości, ty tylko
musiałbyś wydostać nas z Polski.
- A jak uciekniemy z  Diabolo ?
- Potrafię sterować  Filadelfią . Rozumiesz?
Julio zamilkł czekając na moją odpowiedz. Ognik cygara rozżarzał się co jakiś czas.
Rozważałem wszystkie za i przeciw.
- Pogadam z kumplem - odpowiedziałem dyplomatycznie.
- Jasne - Julio zgasił cygaro i wskoczył na swoją koję.
Spało mi się bardzo dobrze. Obudził mnie stuk burty  Diabolo o coś, podejrzewałem,
że o inny statek. Leżałem z zamkniętymi oczyma i wsłuchiwałem się w dobiegające mnie
dzwięki. Na  Diabolo panowała absolutna cisza, nie licząc dzwięków pracujących maszyn.
- Uwaga! Pobudka, zbiórka w mesie za kwadrans! - usłyszałem z głośnika głos
Danielle.
Leniwie przeciągnąłem się i wstałem. Okazało się, że Julio już nie spał od dawna.
Leżał na posłaniu ubrany, ogolony, a teraz przyglądał się przyklejonemu do sufitu schematowi
 Wilhelma Gustloffa .
- Chyba nastał dzień ostatecznego rozrachunku - powiedział pstrykając palcem w
rysunek.
- Spakowałeś się? - zapytałem.
- Nie mam nic, z czym nie potrafiłbym się rozstać w pięć sekund - odpowiedział Julio.
- Nieprzywiązywanie się do rzeczy to zasady hinduizmu i rzemiosła szpiegowskiego.
Szybko wziąłem prysznic, ubrałem się i poszliśmy z Juliem do mesy. Czekał tam na
nas obfity, ale lekki obiad złożony z chudych mięs, sałatek i surówek. Do tego do picia
podano soki i kawę. Jedliśmy w milczeniu. Każdy chyba trawił wydarzenia ostatnich dni.
Wtem otworzyły się drzwi i weszła Danielle. Wyglądała oszałamiająco pięknie w obcisłym
kombinezonie do nurkowania. Obok niej stal facet, którego podobno okradłem z miliona
dolarów.
Rano, przy śniadaniu dowiedzieliśmy się, że Rosjanie nagle wyjechali w środku nocy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • domowewypieki.keep.pl